Hej Mamuśki ;-)
Madzia powoli gaśnie :-( Już chyba tylko cud może Ją uratować. Siedzę i ryczę, nie znam osobiście ani Madzi, ani Jej Mamy, ale jak się pisze razem na forum to człowiek bardzo się zżywa. Zresztą momentalnie przychodzą wtedy myśli, że to samo mogło być z moim dzieckiem :-( Tak mi źle, bo narzekam czasami na Olisia i zastanawiam się czy mam do tego prawo. Powinnam się cieszyć z tego, że jest z nami, z tego, że rozrabia, że marudzi, a ja narzekam. Kurcze tak mi ciężko, bo nie potrafię sobie wyobrazić tego co Ania czuje. Najpierw długa walka o macierzyństwo, później wydawałoby się, że wyrok: ZD, a teraz się okazuje, że ten cały zespół to pikuś.
Niestety u Madzi pojawiła się krew w opłucnej, jest non stop drenowana, płuca nie chcą się dotleniać, na domiar złego doszła odma i zapalenie płuc, pneumokoki, meningokoki, żołądek i jelitka nie chcą pracować, a serduszko wspierane przez respirator jest coraz słabsze. Ordynator wprost powiedział, że stan jest krytyczny. Za co to niewinne dziecko musi tak cierpieć? Nie rozumiem czasami tego świata. Przepraszam, że Wam o tym piszę, ale tak strasznie mi źle. Tak strasznie mi szkoda Madzi i Jej Rodziców... Najgorsza jest ta bezsilność i czekanie...