Ja też obłożyłam się róznymi gazetami,poradnikami itd.Owszem nieraz coć mi się przydało z tej tony papieru,ale przeważnie moje dziecko zachowywało się niezgodnie z instrukcją gazetkową;-) .Chyba ich nie czytał cwaniaczek jeden.
. Ja miałam tak samo - mój też chyba ich nie czytał. A jeśli już mowa o tym, jak sobie wyobrażałyśmy pobyt z dzieciaczkiem w domu, a jak było naprawdę, to dla mnie największym zdziwieniem i problemem było to, że nagle z dość niezależnej kobiety stałam się 24 - godzinną stacją obsługi mojego malucha. Ciągle wiszący na cycu, domagający się nieustannej uwagi, budzący się w nocy co dwie godziny, i tak dalej.... pewnie każda z Was to zna. Nie miałam czasu na szklankę herbaty w ciągu dnia. I choć wiedziałam, że tak ma być, to trudno było mi jakoś psychicznie się z tym uporać, no i ze zwykłym zmęczeniem też... Często brakowało mi choć odrobiny swobody, choć chwili dla siebie, nie mówiąc już o jakichś wyjściach do kina czy znajomych, no chyba, że dzieciatych koleżanek. A dokładniej do jednej koleżanki z dzieckiem w podobnym wieku. Wszystkie babcie i dziadkowie daleko, mąż w pracy - więc było tylko dziecko, dziecko, dziecko.... ale jakoś przetrwałam najgorsze chwile, a i tak tych lepszych było o niebo więcej. Nigdy też tak naprawdę nie żałowałam, że zostałam z małym w domu. Gdyby przytrafiło się jeszcze jedno dzieciątko, zrobiłabym to samo. Teraz jest inaczej, bo dzieciątko już swoje latka ma i nasze dnie są bardziej urozmaicone. I teraz szczerze Wam powiem, że chętnie posiedziałabym z nim jeszcze następne trzy lata:-);-).
I tym optymistycznym akcentem.....
pozdrawiam wszystkie domowe mamuśki
nikita