Hej dziewczyny!!! Miałam wczoraj napisać, ale wzięłam się za nadrabianie bb i już nie dałam rady, poszłam spać.
LIlla trzymam mocno kciuki, żeby Zolka zaczęła ładnie przybierać.
Makota współczuje, bądz silna. Ja też czasem nie mam na nic siły, i nie ograniam jak Wy dajecie radę nosic swoje babelki jak waza po 7 kg, naprawde. Moj wazy 4800 a ja rano wstaje jak polamana i tez maly zalega mi ciagle rece. Usypia na rekach, odkladam go placz. Znow biore, usypiam, odkladam i znow placz i dopiero za trzecim, czwartym podejsciem sie udaje a czasem nie da rady i spi na rekach a ja nic nie moge zrobic. Złoszcze sie czasem, ale wystarczy ze sie usmiechnie i mija mi to

Powiem Wam dziewczyny, że mały ciagle sie smieje i to tak w glos

Odpowiada na usmiech i gadamy sobie czasem nawet godzinke. Ma nowa karuzele i tez potrafi sie nia zainteresowac conajmniej 30 min, na macie to samo. Widze jak sie zmienia, rosnie i jestem bardzo szczesliwa.
Cały czas mamy tylko problem z tym pepuszkiem. Kurcze Wy juz nawet o tym nie myslicie a moj ma ponad 2,5 miesiaca a my ciagle mamy z tym przeboje. Teraz co tydzien jezdzimy do Lublina do chirurga na lapisowanie- mamy za soba 2 i czeka nas kolejne 2 albo 3. W dodatku zaczyna krwawic ta ziarnina i ciagle jest mokry. Boje sie zeby to sie nie okazal ten przetrwaly moczownik plodowy albo jak chirurg ostatnio zasugerowala przetrwaly przewod jelitowo-pepkowy. Boje sie bo to sie leczy tylko operacyjnie i modle sie zeby przestalo byc mokre i wygoilo sie to.
Co do mezow to widze, ze moj taki sam pomocny jak i Wasi. On moze z nim spac ale najpierw go uspij

no nie ma co fajna pomoc hehe

Juz czasem klocimy sie co 5 min, ja ze zmeczenia wyzywam sie na nim tez.
Pozdrawiam Was i zycze milego, spokojnego dnia

))))