Tylko wez pod uwage, ze kazdy z nas czasem, teoretyzuje, wydaje mu sie ze tak a nie inaczej by postapil, ocenia i wyraza jakies swoje poglady, a jesli zycie postawi go w sytuacji realnej, zaczyna weryfikowac poglady, teorie... Widzisz... Kiedys uwazalam ze zwiazek tzw. parnterski, to nic innego niz zycie na kocia lape i to jest w ogole fuj i niemoralne i niedopuszczalne i co by tam jeszcze... Dzis jestem w takim zwiazku i nawet nie czuje potrzeby legalizowania go - moje "papierzane" (byle juz) malzenstwo bylo totalna kicha, a ta "kocia lapa" jest po prostu genialna. Zycie prostuje poglady, uczy pokory... Zycie. Jak pisalam - oby zadna z nas nie stanela nigdy wobec decyzji o terminacji ciazy obciazonej powazna wada... Na dzien dzisiejszy twierdze ze nie bylabym w stanie, ale z drugiej strony mam 44 lata i jesli nas braknie, jaki los czekalby to dziecko? Bo dzieci "zakladowe" to ja juz widzialam - podrastajace dzieciaki z ZD, z psychika malucha, pchajace sie na kolana, mowice do kazdego "mamo" i szukajace choc odrobiny ciepla, milosci, zainteresowania... Miec swiadomosc ze umierajac zostawi sie kalekie dziecko, ze ktos bedzie je traktowal jak rzecz? Nie wiem co bym zrobila. I mysle ze tak naprawde zadna z nas nie wie.
Mysle, ze to juz nie kwestia sporu a dyskusji na temat. Przynajmniej z mojej strony. Jak pisalam - to sa sprawy w ktorych osadzac nie jest mozliwe, poki sie samemu nie doswiadczy i nie przezyje.