Nie wiem co się dzieje. Czy to ząbkowanie, czy też coś dolega Maksowi o czym nie mam pojęcia. Cały czas marudzi i dodatkowo nauczył się krzyczeć!!! Wcześniej sobie albo kwękał albo płakał kiedy był głodny, zmęczony itp. A teraz krzyczy tak jakby go ktoś ze skóry obdzierał, nigdy nie słyszałam, żeby dzieci tak krzyczały. Wczoraj po basenie tak zaczął wrzeszczeć, że aż się wszyscy w przebieralni na nas patrzyli. Głowa mi puchnie, bo to trwa już piąty dzień i nie mam pojęcia jak temu zaradzić
.
.
. Dziś skończył się antybiotyk, ale Magda dalej kaszle.
Kataru jakby trochę mniej i tak nie bąbluje w nosie, ale kaszel znowu z mokrego zrobił się suchy. Wprawdzie wyczytałam, że przy lekarstwie który dostała, może na początku nastąpić nasilenie kaszlu, ale ja już mam dość. Jak widzę jak ona się męczy to mnie się serce kraje. A jeszcze do tego dziś raz się zdarzyło coś dziwnego, tak jakby ją drapało w gardle i nie mogła odkaszlnąć. Kasłała, kasłała i do tego wydawała takie chrząki jakby się dusiła. Mąż wziął ją przechylił w dół na brzuchu i zaczął klepać w plecki i jakoś minęło. Stwierdził że to może odksztuszona flegma jej utkwiła w gardle. Mam nadzieję bo nie wyglądało to ciekawie. Ciągle mam nadzieję na poprawę, tym bardziej że lekarka stwierdziła ostatnio że oskrzela już są czyste.
