Doris wydzielina w nosku przezroczysta ,a katar mowie, ze leisty , bo jej splywa z noska do gardla( i slysze jak sie krztusi), z noska nic nie wypływa- i niewiem czy sie cieszyc . Ja mam zwykla gruszke, wiec jak tylko kolega przyjedzie mi z psem wyjsc to skocze do apteki po fride , bo gruszka sobie nie radzi lipa na maxa , zal mi Zuzki.
I ciesze sie ze u Ciebie nocka super
Mala kimnela sie wiec to ja tez lece spac, bo niewiem jak dam rade dzis caly dzien i noc, bo małż jutro wraca po wieczór eh.. wiec trzymajcie kciuki,zebym dala rade
Jak katarek taki "lejacy',to położenie na brzuszku sprawi,że spłynie do noska,nie do gardełka i wtedy jazda z fridą czy co tam używacie
dziewczyny, ale przecież to zaciąganie to taka fajna, regionalna sprawa, ja wprawdzie z centralnej Polski, ale jak gdzieś jadę i jest specyficzny sposób mówienia to zawsze mi się to podoba. nawet w Krakowie wg mnie ludzie inaczej akcentują niż u nas
Zgadzam się,mieszkałam w różnych rejonach Polski i każdy ma swój niepowtarzalny akcent

.Krakowiaków kocham za ich akcent,tez zaciągaja i mówią "na pole ",a nie jak my "na dwór".Super to jest

.A mam kuzyna z Tychów i tez twierdzi,że to nie Śląsk
meldujemy sie z "matki polki". pielegniarki mile, pani doktor tragicza. najpierw mnie zezwala, ze karmie piersia przed badaniem, a nikt nie powiedzial, ze mam nie nakarmic i kiedy badania. w zwiazku z czym maly wyl godizne z glodu..... krew nam pobrali zrobili wywiad, teraz maly spi. nocka 25 zl obiad 8 zl. narazie 3 dni siedzimy. a najlepsze jak mnie spytala z wyrzutem lekarka czy mam SZNYTY na rece.... kur.... a ja zelazkiem sie oparzyłam. otworzyla ksiazeczke a tam akt urodzenia, bo mamy inny nazwisko, i na ip byl potrzebny, a ta do mnie po co to jej, ze ona nie jest biurem:| cisnienie mi podniosla glupia. a mi plakac sie chce, ze dziubek tu musi byc
Strip,oby ten babsztyl szybko skończył dyżur i ktoś normalny przyszedł.Jak najkrótszego pobytu tam,trzymam mocno kciuki.
Cześć dziewczyny:-). Zuzia spi (niestety na rekach) wiec moge chwile z wami posiedziec. U mnie Zuzia nie płacze, ona histeryczne krzyczy. Jeszcze nie widziałam u niej łez, nawet na szczepieniu krzyczy a nie płacze i ciężko mi rozpoznawać te jej humorki. Bo jakby płakał i płakała, krzyczała, marudziła, ona ani nie płacze ani nie marudzi ona krzyczy.
Dziewczyny 2 tygodnie temu miałam taka awanturę z teściową ze szok, nie wiem co myslec i robic:-(, obrazała mnie i poniżała jestem na nia wsciekła i nie chce jej znac a ona poprosiła meza zeby przyniósł im Zuzie na chwile i nie wim czy sie zgodzic czy nie. Jednak to jej babcia.
Nie daj dziecka zołzie.Jeszcze zepsuje!;P
Aniołek, ni ****a!!!!!!!!!!!!!!!! ona jest ich wnuczką, ale ty jesteś matką ich wnuczki i do cholery należy ci sie szacunek!!!!!!!!!!!! to samo tyczy sie małej mi!!!!!!!! może to babcia, dziadek, wujek i pies wie kto jeszcze - nieważne! dziecko to część nas, wiec skoro my nie pasujemy im to wara od dziecka!!!!!!!!!!!!!!!!moim skromnym zdaniem...
Zgadzam sie z Ida i i resztą dziewczyn!
To moje dziecko też nie ma jednej babci i dziadka. Szkoda że tych drugich oddanych dziadków ma tak daleko.
Byłam z małym w kuchni, dałam go do leżaczka i sobie kanapkę robiłam, potem nakarmiłam tam małego z butli no i była tam teściowa cały czas i co ? Znowu zero reakcji.. smutne to. Tylko ona myśli że ja jej dziecko wcisnę do ręki? Nie, nie, nie... Tylko wkurza mnie potem tekst co my wyrabiamy że dziecka im nie przynosimy, do cholery ta sama droga do nas co nasza do nich.
Stwierdzam powoli po tygodniu takiej atmosfery,że da się żyć jako tako pod jednym dachem nie odzywając się do siebie, ale przyznam że ciężkie to.
No a ja dzisiaj chyba nie zjem obiadu, bo teściowa ciągle w kuchni coś robi, zajęła wszystkie 4 palniki... i nie zapowiada się na szybko koniec jej gotowania. Dupa! Brak obiadu dobrze zrobi na moje dupsko.
Ona specjalnie to robi,a potem ma satysfakcję,jaka to Ty zła żona jesteś,że mężowi obiadu nie zrobisz i ma nadzieję,że tym was skłóci.Powiedz wieczorem mężowi tak,żeby małpa słyszała,dlaczego nie dałaś rady nic ugotować

))
Strip, biedactwo, jestesmy z Tobą i myślimy o Was. Duzo zdrówka dla Wojtusia!
Aniołek, niech Ci nawet przez myśl nie przejdzie dawanie teściowej dziecka! A to małpa wredna! Popieram wszystko, co napisały dziewczyny o traktowaniu takich świń.
U nas nocka bez niespodzianek, mimo moich usilnych starań, żeby coś zaradzić na częste pobudki. O 19-tej dałam kaszkę bananową, myślę sobie: Olek będzie spał, jak suseł. O 22.30 jeszcze go na śpiocha dokarmiłam cycem, cała zadowolona, że teraz to już pewnie pośpi po tej kaszce do rana. A tu nic z tego: 2.30 pobudka: mama, jeść! No to ja dawaj na dół do kuchni zasuwam po następną kaszkę. Wzięłam taką nocną lampkę, żeby się dziecko nie dobudziło do końca, pieluszka pod brodę i łyżeczką mu tę kaszkę serwuję. Potem reszta kaszki do lodówki, a ja znowu akcja z cycem i sobie myślę: no teraz to już pośpi do południa. I co? 5 rano: mama, jeść!!!!!! Nakarmiłam i pospaliśmy do... 7.30.
Wariactwo!
I już nie wierzę w żadne zapychanie kaszką na noc. Po prostu moje dziecko lubi się często budzić i jeść całą noc i koniec.
A my się dzisiaj też szczepimy. Zaraz ze stresu sraczki dostanę. Normalnie żołądek mi się skręca, jak pomyślę. I to dopiero o 16:45. Jeszcze tyyyle godzin stresu.
Efa,trzymam kciuki za szczepienie,oby poszło gładko ,a najwazniejsze,żeby potem nie było problemu.
Nie wiem czy to prawda, ale ponoć tu porody kleszczowe to standard:-( Osobiście znam trzy dziewczyny, którym zaserwowali w "moim" mieście takie "atrakcje"
My tez mamy się dziś szczepić o 17:30 i ja również przeżywam to gorzej niz bym sama miła dostać zastrzyk

No właśnie tylko jak to jest - jesli Mała ma katarek, bez gorączki i innych objawów -to można szczepić czy nie??? Bo mi powiedziano, że można, ale jakoś mam wątpliwości...
Frecklis ,za Was tez kciuki.Amelie mi zaszczepili dzisiaj,mimo katarku i nawet lekkiego pokasływania.Ale nasz lekarz to pulmunolog,osłuchał ją dokładnie i dał zielone światło.Wy tez pewnie będziecie miec badanie przed szczepieniem,to niech lekarz zadecyduje.
Magnolia,za wasze szczepienie tez kciukaski
No,jak pisałam,poszło gładko,grzechotka była ok,nawet Amelka śmiała sie i gadała sobie na stole...do czasu wkłucia...

.Ale szybko przestała płakać ,juz jak ją ubierałam było ok.Wypytałam doktorka o gluten i inne rzeczy,ale to na odpowiednim wątku.No i dostałysmy prezent- skarpetki od GERBERA ,a także mnóstwo saszetek OIlatum szamponu i emulsji

.Aha,Niunia waży ...hihi...6660

.Diabelna waga

.Śmiesznie,bo jak ją po badaniu ubrałam z powrotem w body (zawsze na szczepienie zakładam jej jakies bez rękawków,tylko z takimi "skrzydełkami" na ramionkach),wrzuciłam reszte majdanu do torby.Pielęgniarka zdziwiona-"nie ubiera jej pani?".Na to ja "A po co?Przeciez to tylko przejść do gabinetu obok".dodam,że w przychodni temperatura tropikalna!Zaczęli sie smiać i doktor mówi "No,wie pani,niektórzy to tu nawet w szaliki ubierają

.Ale zdrowe ma pani podejście,popieram

".Fakt,nieraz widziałam tam matki,które trzymały dzieci w tym ukropie w kombinezonach,polarach...nic dziwnego,że te dzieci sie darły...
No,jak