reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Bunt, histerie... czyli o emocjach naszych dzieci.

Ja niestety jeszcze nie przeczytałam żadnej ksiązki o dwulatkach, a szkoda :( chcoiaż i tak od kąd jestem na tym forum to inaczej patrzę na moje dziecko. A wiecie co jest miłe, akurat w moim przypadku, bardzo często spotykam się z miłymi reakcjami na wybryki mojego dziecka. Kiedy stoję w kolejcę a moje dziecie bryka, to wiele ludzi ma z niej pociechę, czasami mnie przepuszczą, czasmi pogratulują takiego fajnego dzieciaka. A sąsiadki z bloku to ją wszystkie lubią. Wiele razy spotkałam się też ze stwierdzeniem "przecież to jest małe dziecko, niech krzyczy teraz, kiedy sie wykrzyczy", to miłe że nie traktuja Kaski jak małego bachorka.

Owszem mnie nerwy puszczają bardzo często, no ale zaraz wtedy się zastanawiam, przecież Kasia niczemu niewinna, ona nawet nie wie że źle zrobiła że nprzykład skoczyła mi na brzuch, ona sie świetnie bawi :) i dla niej mama to niezła trampolina. Albo jak mnie uderzy w okulary (oj wtedy się denerwuje) ale przecież ona nie robi tego specjalnie, mogę jej zwrócić uwagę żeby uważała ale nie mogę na nią krzyczeć, przecież ona nie zrobiła tego specjalnie. Z doświadczenia mogę powiedzieć, ze dystansu do wałsnego dziecka nabiera sie z czasem (owszem są mamy które sobie orazu radzą znakomicie z rola matki). Teraz jest łatwiej, bo się lepiej dogadujemy. I tu nasówa mi sie myśl pewna.

Frustracje spowodowane tym że dziecko nas męczy i przyczepia sie do nas moga wynikaćw przypadku młodszych dzieci takich jak Zuzinek i Gabcia :) z powodu niedogadywania się dziecka z matką, owszem mówi się że matka zawsze wie co dziecko chce - wcale nie, czasmi sie nieźlę namęcze zanim zorientuje sie co chce Kaska a przecież ona już mówi nie to co jej młodsze koleżanki. A dzieci kiedy sie ich nie rozumie stają sie nerwowe bo nie mogą choć bardzo chcą wytłumaczyć mamie że chcą tego a nie innego misia. Obecnie jest mi dużo łatwiej nawiązać kontakt z moim dzieckiem, bo bardzo dużo rzeczy juz mi powie co konkretnie chce (chociaz czasmi trwa to chwilę zanim sie na coś zdecyduje) ale podejmuje już własne decyzje. No niestety nam pozostaje w duchu się denerwować na tak długotrwałe podejmowanie decyzji no ale cóż dziecko ma czas ;) w przeciwieństwie do nas.

A wiec drogie mamuśki, uszy do góry i cierpliwości :) wychowanie dziecka nie obędzie sie bez krzyków, kalpsów, czy innych kar ale jeżeli choć troche wczujemy się w świat takiego małego dziecka będzie nam łatwiej i pozwalajmy aby mogły robić wszystko same, chociaz potem prze pół nocy będziemy musieli po nich sprzątać, naprawdę warto. Moja Kasia praktycznie potrafi juz sama się rozebrać do kąpieli (oprócz bluzki bo jeszcze nie wie jak to przez głowę przełożyć) sama zakłada i zapina buciki. No i potrafi zrobić ciasto na naelśniki co można zobaczyć na jej stronce ze zdjęciami.

A poza tym fajnie jest z wami pogadać. Powymieniać sie poglądami i wiedzieć że wszystkie mamy takie samo utrapienie z naszymi małymi upiorkami. A to znaczy ze wbrew naszym "przeczuciom" ;)są normalne :)
 
reklama
Drogie Mamy, z radoscia przeczytałam Wasze wypowiedzi, z radością, że nie tylko my borykamy sie z histeriami dwulatka. Poza tym - to po prostu świetnie się czyta Wasze posty! Naprawde są bardzo fajne!

Nasza Julka ma 2 lata i 4 miesiące i jej dwulatkowy bunt od 2 tygodni zaczął eskalować. Do tej pory na prawdę było super! A ostatnio zaczęły się płacze z byle powodu, wymuszanie płaczem i straszliwe histerie podczas których Julka drze się tak... i nie daje się dotknąć i ai przytulic bo cała jest sztywna i wykrzykuje ten swój protest a ja nie wiem co sąsiedzi na to  ;) .

Próbowałam już różne metody:
1. Starałam sie byc konsekwentna - czyli jeżeli padło polecenie "załóz kapcie" a dziecko darło sie w niebogłosy stojąc nad kapciami w przedpokoju i nie chcąc ich założyć, to ja spokojnie, tak mi sie wydawało, jak zdarta płyta powtarzałam " załóż kapcie", robiąc sniadanie i popatrując na nia czasem. Efekt - założyła, ale ryk trwał dobre 20-30 minut.
2. Metoda "Na siłę" - czy ucapic dziecko i założyć mu te kapcie czy cos innego - właściwe nie skuteczna
3. Klaps - na otrzeźwienie małego histeryka - nie skuteczny - powoduje dodatkowo od razu ogromne wyrzuty sumienia.
4. Tłumaczenie i argumenty racjonalne - załóz kapcie bo będzie ciepło itp - gdy Julka histeryzuje żadne tłumaczenia nie działają. Jej emocje sprawiają że staje się głucha na wszystko. ;)

Z tego wszystkiego to jednak ta konsekwencja ale troche dobarwiona elementem zabawy itp jest chyba najskutecziejsza. W końcu wiadomo, że dzieko potrzebuje granic, zasad a przecież kto, jak nie my, rodzice, mamy te zasady stanowić?

A co do Niani... - nasza powiedziała, że nie ma zadnego problemu z Julką... szczęściara, no nie?   ;)

pozdrawiam
Joanna

 
Tak, konsekwencja jest najlepsza ale czasami o nią trudno... Może gdyby można było ją kupić, życie z dwulatkiem byłoby łatwiejsze... ::)
 
No moejej teraz zaczął sie taki większy bunt dwulatka, w sklepie jest już nie do w wytrzymania jak mam coś isć i kupić. W domu jest strasznie marudna, chcoiaż są takie dni że do rany ją przyłóż taka słodziutka. Ogólnie jest z nią w miare dobrze :) nie mogę tak bardzo narzekać :)

Co do konsekwencji to faktycznie również sie z tym zgadzam ale z kad ją brać, kiedy po raz 10 powtarza sie dziecku co ma zrobić o ono albo wrzeszczy albo się patrzy na Ciebie z rozbrajającym usmiechem i mówi nie :)

No ale pocieszające jest to że te problemy to są nic w porównaniu z dzieci dojrzewającymi:)
 
Długo obserwowałam mojego Gabiszona i próbowałam wielu metod aby jakoś sobie poradzić z tym problemem.
Metoda "zdartej płyty" czasem skutkuje. Piszę czasem, bo nieraz ja wybucham jeżeli po iluś tam razach nie słyszy mnie to się na nią wydrę a wtedy jest efekt.
Zauważyłam, że muszę jak najmniej używać słowa NIE, NIE WOLNO!! Skutkuje!! Tylko czasami jak dobrać te słowa bay nie było tego NIE???
Na atak histerii nie reaguję, zostawiam ją w miejscu gdzie sobie wyczynia cuda, a jak stawia się wtedy kiedy muszę coś zrobić, np. ją przewinąć to konsekwentnie ciągnę ją ze sobą. Po chwili jej przechodzi.
To takich parę moich uwag i spostrzeżeń.
 
A mój dwulatek ostatnio nauczył się wchodzić do wanny (pustej) i spędza tam pół dnia, a ja mam spokój ;D
Tak poważnie to bunt trwa na całego!!! Ostatnio miał całą głowę w siniakach, bo walił głową o podłogę, kiedy zła matka mu czegos zabroniła lub nie dała. :-[
 
Cóż z tą konsekwencja róznie bywa, podobnie bywa z postanowieniami.Długo byłam spokojna,potrafiłam się opanować, ostanio nie bardzo mi się to udaje,czasem musze ,,warknąć"ale dam radę.....
Przeczytałam uważnie ten artykuł o ,,upiornym dwulatku" i postanowiłam pewne rzeczy wprowadzić w zycie. Przede wszystkim staram się zadawać tak pytania albo proponowac coś, aby Zuzia nie musiała odp. : ,,NIE".Np.:Nie mówie chodź ubieramy się, bo idziemy na spacer, tylko mówię Zuzinek założe Ci bluzkę z żyrafą, co Ty na to??Zobacz czy Ci się podoba...itp.itd.Prawie zawsze to skutkuje.Poza tym gdy Zuzia jest danego dnia nieznośna i żadna z moich np.:propozycji zabawy jej nie odpowiada, to wychodze z nią na spacer...tam odżywamy obie...:)
W tej chwili Zuzia stara się wymuszać pewne rzeczy płaczem (staram się nie reagować) i na ogół zostawiam ją tam gdzie zaczęła płakać, ona oczywiście chodzi za mną, ale ja staram się nadal tego ,,nie zauważać" i w końcu jej przechodzi.Problem mam natomiast z tym, że nie wiem jak mam reagować, na to,że jak coś jest bardzo nie po myśl Zuzi, to ona czasem uderza głową np. o krzesło...no i oczywiście potem jest ryk.....i tu moje pytanie czy udawać,ze tego nie iwdziałam czy (tak jak jest teraz)tłumaczyć,że bedzie ją bolało, zrobi sobie krzywdę....???
A powiedzcie mi jak Wasze dzieci reagują na zmiany? - nowe buty, czapki, kurtki.....ja tak 1-2 dni muszę mała przekonywać, aby założyła coś nowego; dochodzi do tego, że nieodpowiada jej tez jak zakładam coś, czego ona wcześniej na mnie nie widziała.
 
Zachowania w domu to pikuś. Zaczynam sobie jakoś radzić. Poprostu nie reaguję !!!
Dzisiaj byłam z małą pierwszy raz od miesiąca (wcześniej wychodziła z nianią) na spacerze. Był to dla mnie horror. Dalej nie wiem jak się zachowywać. Już nie siada i nie wali głową ale klęka i rzuca się na kolanach do przodu. A raczej przesuwa się do przodu. Oczywiście możecie sobie wyobrazić pozdzierane buty i brudne spodnie. A dlaczego? Bo nie pozwoliłam jej brać piachu do buzi i dotykać psich odchodów, które niestety są na każdym kroku... Czasami wydaje mi się, że powinnam założyć jej smycz ( hi hi hi ).
Będąc już w klatce schodowej nie wytrzymałam i dostała klapsa...

Katka, co do nowych ciuszków czy butów, zawsze daję małej aby się tej rzeczy najpierw przyjżała, pobawiła, później mierzymy i z reguły jest tak, że kończy się płaczem jak chcę jej to coś ściągnąć. Czyli odwrotnie do Twojej sytuacji... Na mój nowy ciuch, czy ostatnio na całkowicie nową fryzurę reaguje wielką ciekawością. Długo się przygląda, a później ma inne sprawy do załatwienia...( czytaj: ma to gdzieś).

 
ILość psich kup na chodnikach,to mysle zmora wszystkich miast i miasteczek w Polsce....podobnie jak kawalki chleba porozrzucane dla gołebi. Jak jestesmy na spacerze Zuzi mówi mniam-mniam i nie raz po ten chlebek się schyla. Ale na razie się na tym ,,polu" słucha mamy i po 2- 3 zakazach przestaje się tym interesować.
Największy problemem są u nas momenty, kiedy Zuzia chce zrobić coś nowego i jej nie wychodzi - z bekiem przybiega do mnie, i chce abym jej pomogła/pokazala jak to się robi, a kiedy to robie, ta zaczyna się wkurzać, płakać, ,,rzucać" jeszcze mocniej, jakbym na niej cos wymuszala. Sa dni kiedy ze spokojem tłumacze,że dopiero się uczy, i nie musi jej od razu wychodzic wszystko,żeby się nie denerwowala i takie tam... a czasem sama się wkurzam. Sa rzeczy do których dziecko samo dochodzi, ale są tez takie których trzeba nauczyć/pokazać.Co Wy robicie w takich sytuacjach? Czy pozostać przy dziecku w takich momentach bezsilności czy dac mu się wypłakac?
 
reklama
Katka pisze:
Największy problemem są u nas momenty, kiedy Zuzia chce zrobić coś nowego i jej nie wychodzi - z bekiem przybiega do mnie, i chce abym jej pomogła/pokazala jak to się robi, a kiedy to robie, ta zaczyna się wkurzać, płakać, ,,rzucać" jeszcze mocniej, jakbym na niej cos wymuszala.

He he skąd ja to znam. Moja czasem jak jej nie wychodzi to wpada w histerię. Jeżeli jest to jakaś zabawka, z którą coś chce zrobić - czytaj zepsuć, a jej nie wychodzi, poprostu zabieram i chowam na jakiś czas.
Ostatnio namiętnie próbuje zakładać kapcie lub buty. Często udaje się ale jest moment, że nie i zaczyna się ryk. Próbuję jej pomóc, założe prawidłowo tego buta a ona z nerwami ściąga go po czym sama próbuje założyć. I dalej się denerwuje, że jej nie wychodzi. W tym momencie raczej ją zostawiam i obserwuję. Nie wiem czy dobrzeczy źle...
 
Do góry