reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Ja chcę drugie dziecko, a mąż nie...

Ja Cię Autorko bardzo rozumiem. Mnie pierwsze dziecko też przeczołgało i też nie raz wychodziłam z domu, żeby ochłonąć, zamiast tkwić we frustracji i się awanturować. Nie widzę w tym niczego złego.
U nas było wiadomo, że chcemy dwoje i mimo, że było trudno, to byliśmy zdecydowani na drugie.
I tak masz rację - podejście przy drugim jest inne. Widzę to po sobie i koleżankach. Nie spinasz się o wszystko, nie walczysz jak głupia o każdą głupotę. Ja zupełnie odpuściłam przy synku jakieś drzemki o konkretnej godzinie, nie jest śpiący to nie śpij, jest to idzie spać. Ile ja się przy córce nafrustrowałam, bo o 13 ma mieć drzemkę, to takie ważne. I siedziałam, lulałam, bujałam jak głupia, bo przecież ona musi spać. Z kp to samo, walka. Z synem nie walczyłam, wyjdzie to wyjdzie, nie to nie.
Poza tym dla mnie przy drugim dziecku mega pomocna była świadomość, że to wszystko minie. Te nieprzespane noce, płacze, krzyki, problemy z brzuszkiem, skoki rozwojowe. Przy pierwszym człowiek to przeżywa jakby świat się kończył. Przy drugim wiedziałam, że to minie. Teraz jest źle, musimy to przetrwać, z każdym dniem będzie lepiej.
I ja nie wierzę w to, że myśli o dziecku można odłożyć. Dziecka się albo chce, albo nie. Ja bym nie potrafiła tak sobie powiedzieć, że teraz to na rok przestaje o tym myśleć.
Pogadaj z mężem jak Ty to widzisz, zapytaj czego się boi i jak moglibyście sobie z tym poradzić, kiedy ewentualnie chciałby wrócić do tematu. Powodzenia 🙂
Nikt nie mówi, że ma na razie zapomnieć i nie myśleć o tym. Po prostu jak mąż, który w tym momencie nie chce więcej dzieci może ją zapewnić o czymkolwiek? Serio szanuje tego faceta, bo w tym względzie jest i rozsądny, i szczery. Ileż tu było historii, że faceci kompletnie nie zajmujacy się swoim dzieckiem chcą kolejne a żonę i jej potrzeby mają gdzieś. Odpuścić na rok to znaczy wyluzować, a jak będzie ten temat męczyć w koło to całkiem facetowi obrzydzi. Mi jak ktoś coś ciągle narzuca i namawia do czegoś to automatycznie zniechęca mnie to jeszcze bardziej i wielu ludzi tak ma...

Ja też jestem z ludzi, którzy myśleli, że komuś można coś przetłumaczyć. Ale to tak nie działa. Jeszcze gorszy bedzie kwas jak mąż jej powie, że mu się kiedyś zachce kolejnego dziecka dla świętego spokoju, a tak się nie stanie... Nie da się zaplanować życia na kilka lat do przodu. Przez ten czas to się można rozwieść, pobrać kimś innym i mieć z nim dziecko. Jasne trzeba mieć plany, ale nie popadajmy w paranoje... Czasem ciężko zaplanować kolejny dzień a co dopiero odleglejsze terminy.
 
reklama
Nikt nie mówi, że ma na razie zapomnieć i nie myśleć o tym. Po prostu jak mąż, który w tym momencie nie chce więcej dzieci może ją zapewnić o czymkolwiek? Serio szanuje tego faceta, bo w tym względzie jest i rozsądny, i szczery. Ileż tu było historii, że faceci kompletnie nie zajmujacy się swoim dzieckiem chcą kolejne a żonę i jej potrzeby mają gdzieś. Odpuścić na rok to znaczy wyluzować, a jak będzie ten temat męczyć w koło to całkiem facetowi obrzydzi. Mi jak ktoś coś ciągle narzuca i namawia do czegoś to automatycznie zniechęca mnie to jeszcze bardziej i wielu ludzi tak ma...

Ja też jestem z ludzi, którzy myśleli, że komuś można coś przetłumaczyć. Ale to tak nie działa. Jeszcze gorszy bedzie kwas jak mąż jej powie, że mu się kiedyś zachce kolejnego dziecka dla świętego spokoju, a tak się nie stanie... Nie da się zaplanować życia na kilka lat do przodu. Przez ten czas to się można rozwieść, pobrać kimś innym i mieć z nim dziecko. Jasne trzeba mieć plany, ale nie popadajmy w paranoje... Czasem ciężko zaplanować kolejny dzień a co dopiero odleglejsze terminy.
Trochę nie rozumiem. Znaczy mąż i żona nie mogą rozmawiać o kolejnym dziecku, bo jeszcze on się zniechęci i nie będzie chciał, bo ona za dużo o tym gada?? To nie jest planowanie kolejnych wakacji czy kupna roweru tylko decyzja o dziecku. O tym się rozmawia. Nie naciska, nie nakręca. Ja nie zauważyłam, żeby autorka napisała, że truje mężowi o tym cały czas, a taki jest chyba odbiór tego wątku.
Ona chce dziecka. On na te chwile nie chce. Dlaczego jego podejście jest ważniejsze?? Jej potrzeby też są ważne, jej pragnienia i uczucia i nie widzę powodu dla którego miałaby o tym nie rozmawiać.
Ja od swojego męża oczekiwałabym raczej informacji, że teraz nie jestem gotowy, chciałbym ogarnąć najpierw dom, a potem zacząć starania. Albo informacji, że nie chce drugiego dziecka. A nie jakaś dziecinada i podchody, żeby teraz to nie rozmawiać, bo się chłop może zrazić.
 
Trochę nie rozumiem. Znaczy mąż i żona nie mogą rozmawiać o kolejnym dziecku, bo jeszcze on się zniechęci i nie będzie chciał, bo ona za dużo o tym gada?? To nie jest planowanie kolejnych wakacji czy kupna roweru tylko decyzja o dziecku. O tym się rozmawia. Nie naciska, nie nakręca. Ja nie zauważyłam, żeby autorka napisała, że truje mężowi o tym cały czas, a taki jest chyba odbiór tego wątku.
Ona chce dziecka. On na te chwile nie chce. Dlaczego jego podejście jest ważniejsze?? Jej potrzeby też są ważne, jej pragnienia i uczucia i nie widzę powodu dla którego miałaby o tym nie rozmawiać.
Ja od swojego męża oczekiwałabym raczej informacji, że teraz nie jestem gotowy, chciałbym ogarnąć najpierw dom, a potem zacząć starania. Albo informacji, że nie chce drugiego dziecka. A nie jakaś dziecinada i podchody, żeby teraz to nie rozmawiać, bo się chłop może zrazić.
No to on jej powiedział, że nie chce i powiedział, że najpierw dom i inne sprawy materialne, a ona dalej, że ona tego chce i ona czuje instynkt. Dla mnie tu niczyje nie jest ważniejsze, ale jeżeli ktoś Ci komunikuje, że nie jest gotowy na dziecko plus chciałby ogarnąć sytuację materialną to dla mnie namawianie na dziecko owszem może zniechęcić. I właśnie to nie jest planowanie wakacji żeby kogoś na siłę namawiać.

Po prostu to jest mega ważna decyzja, a rozmowa i podjęcie decyzji to nie tylko wałkowanie tematu, ale też czas na odetchnięcie i refleksję. Nie tylko we dwoje, ale też osobno.
 
No to on jej powiedział, że nie chce i powiedział, że najpierw dom i inne sprawy materialne, a ona dalej, że ona tego chce i ona czuje instynkt. Dla mnie tu niczyje nie jest ważniejsze, ale jeżeli ktoś Ci komunikuje, że nie jest gotowy na dziecko plus chciałby ogarnąć sytuację materialną to dla mnie namawianie na dziecko owszem może zniechęcić. I właśnie to nie jest planowanie wakacji żeby kogoś na siłę namawiać.

Po prostu to jest mega ważna decyzja, a rozmowa i podjęcie decyzji to nie tylko wałkowanie tematu, ale też czas na odetchnięcie i refleksję. Nie tylko we dwoje, ale też osobno.
Zgadzam się, tylko ja inaczej odebrałam post autorki. Że mąż najpierw mówi stanowcze nie, a potem, że może, ale najpierw dom. Mi właśnie tu brakuje rozmowy, takiej szczerej. Że generalnie to bym chciał drugiego dziecka, ale boję się tego i tego. Albo: nie chce drugiego dziecka, bo to i tamto. Ja uważam że albo dziecka się chce albo nie. Nie tu i teraz. Ale w ogóle. I myślę, że gdyby on powiedział autorce jasno, że tak, za rok jak ogarniemy dom to zacznijmy starania to ona w ogóle by tego wątku nie założyła. A tak to ona w sumie nie wie na czym stoi. A to jest mega ważna sprawa w życiu człowieka i ja się osobiście nie dziwię, że chciałaby wiedzieć.
 
Poza tym ja mam negatywny odbiór wątku przez podejście "gorzej być nie może". Może i naprawdę wymagające dziecko być kroplą w morzu przy dziecku np. chorym, przy powikłaniach po porodzie itp. to jest dziecinada, a nie wstrzymywanie się od dręczenia kogoś swoim widzimisię. Trzeba się zastanowić... Autorka chce potwierdzenia, że jej mąż, który teraz nie chce dziecka, będzie je chciał za dwa lata, bo ona teraz chce, ale w sumie nie chce już, tylko za rok. Dodam, że nadal się leczy i chodzi na terapię. To naprawdę ani moment na rozmowy o dziecku, ani na jego płodzenie, ani na planowanie. Trzeba oczyścić umysł najpierw.

Ktoś wyżej dobrze napisał, że autorka powinna czuć się pewnie nawet w przypadku, gdyby została sama. Ja do tego dorzucę, że także w przypadku gdzie nie wszystko jest super, dziecko nie jest zdrowe, albo na świat przyjdą bliźniaki... Trochę dystansu do swoich pragnień. Jesteśmy ludźmi, a nie zwierzętami.
 
No to on jej powiedział, że nie chce i powiedział, że najpierw dom i inne sprawy materialne, a ona dalej, że ona tego chce i ona czuje instynkt. Dla mnie tu niczyje nie jest ważniejsze, ale jeżeli ktoś Ci komunikuje, że nie jest gotowy na dziecko plus chciałby ogarnąć sytuację materialną to dla mnie namawianie na dziecko owszem może zniechęcić. I właśnie to nie jest planowanie wakacji żeby kogoś na siłę namawiać.

Po prostu to jest mega ważna decyzja, a rozmowa i podjęcie decyzji to nie tylko wałkowanie tematu, ale też czas na odetchnięcie i refleksję. Nie tylko we dwoje, ale też osobno.
Skąd Ty bierzesz takie informacje? @aniaslu proszę o zamknięcie wątku, bo to już nie ma sensu.
Zrobiłyście ze mnie głupią nastolatkę, która poczuła instynkt macierzyński i chce mieć dziecko tu i teraz, mimo że mąż nie chce.
A tak naprawdę cały czas piszę, że ja sama też chcę teraz ogarnąć sytuację z domem i uporządkować swoją firmę.
Nigdzie też nie pisałam, że truję mężowi tyłek o to dziecko. Tak, czasami podejmę ten temat i powiem mu, co ja w tej chwili czuję i zapytam, jak on to widzi, bo tak działa małżeństwo - że się rozmawia i bierze pod uwagę uczucia drugiej osoby.
Nie jestem głupia, nie chcę drugiego dziecka w momencie, gdy nie mamy na to warunków (fizycznych i psychicznych). Z pierwszymi staraniami też czekaliśmy prawie rok po ślubie, bo chcieliśmy odłożyć więcej pieniędzy, mimo że miałam wtedy mega silny instynkt.
Dziękuję @Paella za to co piszesz, bo Ty jedna zdajesz się rozumieć, o co mi chodzi.
 
Skąd Ty bierzesz takie informacje? @aniaslu proszę o zamknięcie wątku, bo to już nie ma sensu.
Zrobiłyście ze mnie głupią nastolatkę, która poczuła instynkt macierzyński i chce mieć dziecko tu i teraz, mimo że mąż nie chce.
A tak naprawdę cały czas piszę, że ja sama też chcę teraz ogarnąć sytuację z domem i uporządkować swoją firmę.
Nigdzie też nie pisałam, że truję mężowi tyłek o to dziecko. Tak, czasami podejmę ten temat i powiem mu, co ja w tej chwili czuję i zapytam, jak on to widzi, bo tak działa małżeństwo - że się rozmawia i bierze pod uwagę uczucia drugiej osoby.
Nie jestem głupia, nie chcę drugiego dziecka w momencie, gdy nie mamy na to warunków (fizycznych i psychicznych). Z pierwszymi staraniami też czekaliśmy prawie rok po ślubie, bo chcieliśmy odłożyć więcej pieniędzy, mimo że miałam wtedy mega silny instynkt.
Dziękuję @Paella za to co piszesz, bo Ty jedna zdajesz się rozumieć, o co mi chodzi.
To czego oczekujesz? Że ktoś Ci powie, jak namówić męża żeby się zdecydował już? Ja kompletnie nie rozumiem i racja. Moje rady nic tu nie wniosą.
 
Poza tym ja mam negatywny odbiór wątku przez podejście "gorzej być nie może". Może i naprawdę wymagające dziecko być kroplą w morzu przy dziecku np. chorym, przy powikłaniach po porodzie itp. to jest dziecinada, a nie wstrzymywanie się od dręczenia kogoś swoim widzimisię. Trzeba się zastanowić... Autorka chce potwierdzenia, że jej mąż, który teraz nie chce dziecka, będzie je chciał za dwa lata, bo ona teraz chce, ale w sumie nie chce już, tylko za rok. Dodam, że nadal się leczy i chodzi na terapię. To naprawdę ani moment na rozmowy o dziecku, ani na jego płodzenie, ani na planowanie. Trzeba oczyścić umysł najpierw.

Ktoś wyżej dobrze napisał, że autorka powinna czuć się pewnie nawet w przypadku, gdyby została sama. Ja do tego dorzucę, że także w przypadku gdzie nie wszystko jest super, dziecko nie jest zdrowe, albo na świat przyjdą bliźniaki... Trochę dystansu do swoich pragnień. Jesteśmy ludźmi, a nie zwierzętami.
Zgadzam się z jednym, gorzej może być zawsze.
Ale nie planowanie dziecka, bo może być chore, bo mogą być powikłania po porodzie, bo chodzi na terapię, bo musi być gotowa zostać sama, bo mogą być bliźniaki... Wow, serio??? To już dla mnie za dużo. Absurd.
 
Zgadzam się, tylko ja inaczej odebrałam post autorki. Że mąż najpierw mówi stanowcze nie, a potem, że może, ale najpierw dom. Mi właśnie tu brakuje rozmowy, takiej szczerej. Że generalnie to bym chciał drugiego dziecka, ale boję się tego i tego. Albo: nie chce drugiego dziecka, bo to i tamto. Ja uważam że albo dziecka się chce albo nie. Nie tu i teraz. Ale w ogóle. I myślę, że gdyby on powiedział autorce jasno, że tak, za rok jak ogarniemy dom to zacznijmy starania to ona w ogóle by tego wątku nie założyła. A tak to ona w sumie nie wie na czym stoi. A to jest mega ważna sprawa w życiu człowieka i ja się osobiście nie dziwię, że chciałaby wiedzieć.
Dokładnie. Wiem, że mój mąż ma obawy, wiem, że chce się czuć bezpiecznie finansowo, bo przy 2 dzieci to głównie on będzie odpowiedzialny za finanse. Ja to doskonale rozumiem, wiem, że pieniądze nie rosną na drzewie, sama zarabiam i chcę rozkręcić firmę na tyle, by działała nawet przy moim minimalnym zaangażowaniu, żeby nam było łatwiej. Nie jesteśmy biedni, poradzilibyśmy sobie nawet teraz z dwójką, ale chcemy żyć na jakimś sensownym poziomie. Ale w tym wszystkim nie o to chodzi. Chodzi o to, że przed pierwszym dzieckiem oboje chcieliśmy większej rodziny i wiem, że mój mąż nadal tego chce tylko boi się, że kolejne dziecko będzie tak samo wymagające. Dlatego z jednej strony mówi, że absolutnie nie, a z drugiej przy takich naturalnych rozmowach wychodzi, że on by chciał, ale gdyby się dało pominąć te początkowe lata, gdyby dzieci się rodziły mając 5 lat :p
I w większości ja się z nim zgadzam, chodzi tylko o to, że chciałam posłuchać Waszych historii, czy ktoś miał podobnie. I tyle.
 
reklama
Zgadzam się z jednym, gorzej może być zawsze.
Ale nie planowanie dziecka, bo może być chore, bo mogą być powikłania po porodzie, bo chodzi na terapię, bo musi być gotowa zostać sama, bo mogą być bliźniaki... Wow, serio??? To już dla mnie za dużo. Absurd.
Ja nie mówię, żeby dziecka nie planować dlatego, ale panować mimo to, wiedząc, że tak może być, ale i tak mój stan psychiczny pozwoli sobie poradzić z tym i z wychowaniem drugiego dziecka. Tak samo nie rozumiem ludzi, którzy ratują zwiazek dzieckiem, tak samo nie jestem w stanie pojąć człowieka, który ma nieuporządkowane pewne sprawy i decyduje się na dziecko, bo jakoś to będzie.
 
Do góry