Nie będę się już szczegółowo rozpisywać, powiem jedno
Uważajcie na malutkie siusiaki!!!!!
Dzisiaj przezyłam horror - dosłownie.
Krzysiowi zrobił się wczoraj jakiś stan zapalny na siusiaku. Dzisiaj już kontrolnie tylko byliśmy u chirurga. No po prostu co on mu robił.... szok.... wstrzykiwał coś, rozwartymi nożyczkami rozciagał ujście cewnika, a na koniec wywinął siusiaka na lewą stronę i wyciskał ropę i jeszcze coś tam - widziałam 1/10 tego co mu robił. Normalnie krew się polała. Mały już nie kwiczał, on walczył o złapanie oddechu.
No po prostu myślałam, że nie wytrzymam i zaj....ie tego lekarza gołymi rękami. Teraz bidulek nie może się wysikać bez płaczu bo na pewno strasznie go piecze...
Oczywiście zaczęło się niewinnie, troszki opuchnięty i różowawy siusiaczek i tyle. Żadnych ostrzegawczych znaków ze coś się dzieje.... no nic. Stało się z dnia na dzień.
Przyznaje że mu odciągałam tylko na początku, ale zawsze było tam czyściutko wiec dałam sobie spokój. A tu bach. W życiu czegoś takiego nie przeżyłam.