fazerkamm
Fanka BB :)
Lajtway gratuluję porodu! oby każdy był taki jak Twój ;-) ja też pędzę czytać co z Twoją Kruszyną się działo..
a co do tego wyczekiwanego krzyku to u mnie też trwało to wieczność .... serce mi zamarło jak nie usłyszałam od razu krzyku.. nie wiedziałam że dzieciaczki dopiero po kilku sekundach zaczynają krzyczeć.. myślałam że jak "wyjdą" to od razu w tej samej sekundzie jest krzyk..
a co do tego wyczekiwanego krzyku to u mnie też trwało to wieczność .... serce mi zamarło jak nie usłyszałam od razu krzyku.. nie wiedziałam że dzieciaczki dopiero po kilku sekundach zaczynają krzyczeć.. myślałam że jak "wyjdą" to od razu w tej samej sekundzie jest krzyk..

Kiedy tylko zawieźli mnie na salę (około 4), przywieźli mi małą. Zabrałam ją ze sobą do łóżka i nie mogłam zasnąć. Patrzyłam na tego małego, kochanego brzydala i podziwiałam to, co nosiłam pod sercem przez 9 mieięcy.

tego najbardziej nie chciałam, ale że jednak działają "układy" - lekarz dyżurny z oddziału "chce mnie na porodówkę". Itak by mnie zaraz taszczyli z patologi ale wizja że odesłaliby męża, a nie zdązyłby wrócić-ZABIŁABYM!!!! No więc 21.30 przyjęcie - 22.30 prysznic 3 skurcze i zaczęły się parte - 23.15 Aleksander na świecie. Zero zzo, zero nacinania, zero oxy. Kochane dwie położne miałam!! Położna "główna" masowała krocze przy partych żeby mnie nie musiała nacinać, dzielnie mnie podtrzymywały na duchu. Spod prysznica to już dwie mnie wyciągały, wycierały ręcznikiem-kochane kobiety!! Chcieli mi dać dolargan ale nie zdążyli