reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Znasz to? Dzień ledwo się zacznie, a Ty już masz na koncie przebieranie w półśnie, mycie części do laktatora i gorączkowe poszukiwania smoczka pod kanapą. Jeśli w tym chaosie marzysz choć o jednej rzeczy, która ułatwi Wam codzienność – weź udział w konkursie i wygraj urządzenia Baby Brezza, które naprawdę robią różnicę! Biorę udział w konkursie
reklama

Mamy majowe 2009

Hanana5, teroetycznie jest taka możliwość

Kan. 872 - Przyjmujący chrzest powinien mieć, jeśli to możliwe, chrzestnego. Ma on dorosłemu towarzyszyć w chrześcijańskim wtajemniczeniu, a dziecko wraz z rodzicami przedstawiać do chrztu oraz pomagać, żeby ochrzczony prowadził życie chrześcijańskie odpowiadające przyjętemu sakramentowi i wypełniał wiernie złączone z nim obowiązki.

Kan. 873 - Należy wybrać jednego tylko chrzestnego lub chrzestną, albo dwoje chrzestnych.
ale jak to wygląda w praktyce, skoro niektórzy księża nie chcą dzieci chrzcić.. ciężko powiedzieć, na kogo trafisz
 
reklama
dziękuję dziewczyny za odpowiedzi w sprawie chrzcin nieślubnych dzieciaczków...
Z odpowiedzi wynika, że nie ma jednej prostej regóły. Wszystko zależy od człowieka... jeden ksiądz ochrzci drugi nie ...
Mam nadzieję, że uda nam się jednak trafić na tego pierwszego :tak:

Jeśli dojdzie do rozmowy z księdzem (ma przyjść 9 stycznia) to Wam zrelacjonuję ją ;-)
pozzdrawiam,
 
Rosea- dokladnie kiedys mi tak ksiadz tluaczyl jak ty namisalas:-), my jestesmy malzenstwem, ale kiedys ksiadz byl po koledzie i z czystej cikawosci pytalam dlaczego nie chca udzielac chrztu:tak:,hanana5 ja tez sie nad tym zastanawialam:-D,

kokoszka- przesliczna kolyska i wszystko cudenko, super ze tesciowa am funduje kurcze szkoda ze u mnie nikt taki chojny nie jest a watek zamkniety jest w abumie rodzinnym- mamy majowe09' nazywa sie jak go nie widzisz to znaczy zenie masz dostepu jak go widzisz to masz:-)
 
hej
to i ja dodam coś od siebie w tej kwestii chrztów.
Więc fakt czy rodzice biologiczni mają ślub kościelny czy nie nie jest podstawą do odmówienia dziecku chrztu. To prawda że niektórzy księża przytaczają argument o którym wspomniała Rosea że nie będzie pewności czy dziecko zostanie wychowane w wierze katolickiej, bo wówczas fakt przyjęcia chrztu może dziecku bardziej zaszkodzić, bo z kolei chrzest włącza do wspólnoty kościoła i ochrzczony przyjmuje na siebie obowiązki wynikające z wiary.
Kolejna kwestia rodzice chrzestni więc rodzcem chrzestnym może zostać osoba która jest tzw wierząca i praktykująca czyli przyjeła sakrament bierzomwania itd...
prawo kanoniczne wymaga aby dziecko miało jednego rodzica chrzestnego a druga osoba może być tzw. świadkiem chrztu (może to byc ateista lub innowierca). W Tradycji Kościoła przyjmuje się Że powinni być dwoje rodzice chrzestni i u nas przyjeło się że sa to matka chrzestna i ojciec chrzestny, ale zgodnie z prawem może byc dwoje rodziców chrzestnych jednej płci.... ale tu tez niestety wiele zalezy od widzi mi się księdza bo nie każdy przecietny katolik zna prawo kanoniczne albo skończył teologię.... i jest się w stanie wykłócić o swoje, a często wystarczy po prostu nieco grubsza koperta z tzw. "ofiarą"
 
Hej kobitki! Widze ze dzis "koscielne" klimaty tu panuja...;-) Ula mnie tez ksiadz 9.01. odwiedzi. A co do Chrztow, to pamietam, jak jako studenci i zarazem nieslubna para jeszcze wtedy poszlismy nasza Ale sglosic do Chrztu... no i bylo jechane na calego, ze jak to tak mozemy nieodpowiedziali byc, ze w takiej "niepelnowartosciowej rodzinie" chcemy dziecko wychowywac...:confused::happy: Nie daly nic tlumaczenia, ze planujemy slub, ale na razie nie mamy na to pieniedzy, bo ksiadz stwierdzil, ze zeby wziasc slub nie trzeba zadnych pieniedzy (no tak, zgodzilabym sie z tym, ale pod warunkiem ze do slubu poszlabym w dzinsach, nie zapraszala zadnych gosci, nie kupowala obraczek, nie dala "co laska" itp, itd...) Ojjj, duzo sie nasluchalismy od niego roznych kazan, ale w koncu doszlismy jakos do porozumienia, obiecalismy ze slub wezmiemy jak najszybciej, no i nasza Ala zostala ochrzczona:-)

A dzis to po prostu mialam koszmarny dzien....:baffled:
Moja Olenka w kuchni ma swoj kojec z zabawkami, w ktorym uwielbia sie bawic gdy ja cos sobie pichce lub sprzatam. No i rano robilam sniadanie, ona sie w nim jak zwykle bawila, az nagle uslyszalam potworny huk i zobaczylam ze Ola lezy na podlodze nieruchomo... Przez momet cos ja "przytkalo", nie wydawala z siebie zadnego glosu, a po chwili zaczela potwornie plakac... Nie mam pojecia jak to sie stalo, kojec jest wysoki, a ona (jak nam sie wydawalo) nie miala by mozliwosci by z niego wyjsc. No ale widac ze znalazla jakis "patent" i wypadla uderzajac centralnie glowa o plytki .... Ma ogromnego siniaka i zadrapania na glowie , niby nic powazniejszego sie jej nie stalo, ale lekarz mowil zeby do 3 dni ja obserwowac, bo objawy moga dac znac dopiero po jakims czasie. No i tej nocy mam ja calkowicie wybudzac ze snu co 2 godz. zeby sprawdzac czy przez sen nie traci przytomnosci.... Przez pol dnia nie moglam sie uspokoic, cala sie trzeslam, plakalam, i nie moge do tej pory sobie wybaczyc, ze jej nie dopilnowalam, choc wydawalo mi sie ze w tym kojcu jest bezpieczna, ze na pewno nie da rady wyjsc... A nawet ona sama przed tym wypadkiem nic nie kombinowala, nie chciala wychodzic. Grzecznie sie bawila, a za chwile juz lezala na podlodze... Kojec od razu wyladowal w piwnicy. A mnie do tej pory z nerwow brzuch boli i twardnieje. Maluchy dzis od rana kopia jak oszalale, pewnie moj nastroj calkowicie im sie udzielil :baffled::baffled::-(
 
reklama
LILIann - rzeczywiście nieciekawa przygoda. Mnie zawsze pociesza to że dzieci mają jeszcze w tym wieku w miarę miękką czaszkę. Ale wiem co przeżywasz bo ja na wiosnę przeżyłam podobną sytuację. I też byłam przy tym i tatuś też. Młody w jednej chwili siedząc na kanapie odwrócił się plecami i z całym impetetm rymsnął głową na panele. Huk, trzask, dziecko się nie ruszało, zrobił się zielono-blady. Szpital, prześwietlenie, te same zalecenia co u Ciebie. Na strachu się skończyło. Napisz kochana jak dziś czuje się Twoja córcia, dużo zdrówka.

Ja ostatnio sama przeżyłam chwile grozy po których brzuch mnie koszmarnie rozbolał, zaczął sztywnieć i pojawily się skurcze. Wyobraźcie sobie 1 stycznia wracaliśmy ze spaceru do domu. Było już ciemno ale przechodziliśmy przez przejście dla pieszych - oświetlone na maxa, jasno jak w dzień. Samochód widziałam, ale był on tak daleko że można było przejście trzy razy. I nagle zaczął przyśpieszać, w ostatniej chwili udało nam się uskoczyć z jezdni. Super, ja w ciąży z małym dzieckiem za rękę i biegi przez przejście. Byłam tak zdenerwowana że nie mogłam kroku zrobić. Mąż pobiegl za tym samochodem, gościu się zatrzymal jakieś 5 metrów za przejściem i tłumaczył się że nie widział nas. To było taxi. Mąż już nie wdawał się w dyskusje bo pasażer był pijany i agresywny, żałuję tylko że z tego wszystkiego na zapamietałam nr rejestracyjnego.
 
Do góry