M
marzycielka
Gość
Aniu ten ostani opis taki wzruszający!! Mój mąż tez płakał!
Dzień dobry...
Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.
Ania Ślusarczyk (aniaslu)
Bycie rodzicem to codzienna przygoda pełna wyzwań, ale też pięknych chwil. Chcemy poznać właśnie te momenty, które sprawiają Ci największą radość! Napisz w kilku zdaniach , co najbardziej cieszy Cię w rodzicielstwie, a możesz wygrać atrakcyjne nagrody ufundowane przez Bella Baby Happy 💛<
Niesamowite! az się nie mogę doczekac, choc nam się jak na razie szykuje cesarka (główka chyba wciąż w górze), wiec na razie czuję się dziwnie z tym, ze wszystko moze byc takie przewidywalne, ciach i już



nie ma co czekac az wody odejdą na zapisie wyszedł juz niezły skurcz ! Byłam w takim szoku ze zdołałam tylko wyjąkać i zapytać o mojego lekarza czy będzie ! Na szczęscie przyjechał ! I zaczeło sie biegiem antybiotyk tu lece do wc a połozna mnie woła na blok porodowy bo cos tam trzeba, ledwo z tamtąd wyszłam juz mnie następna woła bo musi mi podpiąc kroplówe nawet do wc za mną wlecieli ze szybko szybko ! na szczęscie dla mnie okazało sie ze czekają na jakies wyniki z krwi a poza tym moje 0 rh- nigdzie nie mogli znaleźć wiec mogłam chociaz iść pod prysznic ! 
" a ja na to że nie....(do takich skurczy to ja byłam przyzwyczajona od połowy ciąży)...a ona zdziwko i mówi proszę przejść do zabiegowego zbadam panią......no to ja gatki na tyłek i kładę się w tym zabiegowym ona mnie bada i mówi...."kochana...Pani ma rozwarcie na dwa palce i już u Na szostaje bo właściwie to zaczyna się poród..." No to ja generalnie zadowolona...bo przecież na to czekałam...dzwonię do mojego i mówię mu że dziś urodzę i że ma rwać z pracy po torbę do domu i przyjeżdzac....a ja na lewatywkę :-) myślałamże to jakiś koszmar ale w sumie nie było tak źle
. Po lewatywce dostałam szpitalną koszulkę i w skarpetkach na bosaka położna zabrała mnie na porodówkę...oczywiście na rodzinną :-) Przyszła inna położna,którą poznałam wcześniej leżąc na patologii...(kobieta ANIOŁ !) podłączyła do ktg i wypełniała tą całą dokumentację.....za jakąś godzinke przyjechał mój Z i zaczęły się już bardzo bolesne skurcze(ok16) przychodzi lekarz i mówi że niestety ale to chyba były skurcze przepowiadające bo ktg już nic nie wykazuje i zaraz położą mnie na patologię.....a ja na to...." jak to były??????" przecież boli jak cholera a on no że nie ma nic w zapisie ale jeszcze mnie zbada....i jakie zdziwienie na ich twarzach że u mnie rozwarcie juz na 4 paluchy
No więc decyzja o podłączeniu oxytocyny.....i się zaczeło.....dostałam 3ml na h ale po chwili położna stwierdziła że za wolno to idzie i że trzeba przyspieszyć wiec dowaliła mi dawkę 12ml/h
i się zaczeło skurcze stały się bardzo częste i okropny ból....W końcu poczułam bóle parte ...położna kazała mi przeć....robiłam co mogłam ale okazało się że córa nie może wyjść...przybiegło dwóch lekarzy i jeszcze kedna położna i po chwili podczas parcia poczułam jakby któś wyrywał mi wnętrzności
!!! Ból nie do opisania i wtedy własnie pękła mi szyjka macicy....zaczełam strasznie krwawić....nerwowa atmosfera...lekarze biegają...a ja się drę jak opętana na cały szpital.....Mijały kolejne kwadranse a Oli wciąż w środku....i wtedy mnie nacięli...w zdłuż i w szerz...bóle parte ...ja od środka popękana a do tego lekarze na siłe rozciągają mi krocze!!! Powoli traciłam siły i nie docierało do mnie co do mnie mówią lekarze....i przy jednym z parć zapomniałam zamknąc oczy i efektem tego do tej pory mam jedno oko całowicie zakrwione :-( w końcu przy pomocy czterech osób urodziłam główkę.....potem jeszcze kilka parć i Oliwka była na moim brzuchu o 21 ....zaczęłam płakać....mój Z też miał łzy w oczach....przeciął pępowinkę..ale nadal bardzo bolało....zabrali mała na badanie....a ja rodziłam łożysko co też bardzo bolało..no i szycie...szyli mnie prawie półtorej godziny...nie mogli zatamowac krwotoku....a ja jęczałam z bólu.....w końcu udało sie mnie pozszywać.....leżałam na sali jeszcze prawie 3 godziny dostałam Oliwkę do cycunia....i czekałam na przewiezienie na położnictwo.....przez dwie doby nie wstawałam....pobrali mi krew i okazało się że mam tak złe wyniki że własciwie powinnam być nieprzytomna....zaraz zlecono transfuzję....i po niej poczułam się jakbym dostała drugie życie....a potem było już tylko lepiej....;-)