A ja własnie wróciłam od połoznej. Tak jak czułam, najprawdopodobniej urodzę wczesniej. Mąż skończył wczesniej pracę i mielismy okazję pójść tam razem. Zapytalismy czy możlwie jest, by on zobaczyl szyjkę (tutaj nazywa się to "usta macicy"), więc na poczatku jak zaczęlismy tłumaczyc, nie moglismy sie dogadać, hihihi. Ale było wesoło. I, o dziwo, połozna zaproponowała, że mnie zbada-istny cud! Do badania załozyła rękawiczki takie, jakich używa się u nas do nalania benzyny na stacji paliw, wow! Jaja, nie? W każdym razie potwierdziła nasz przypuszczenia, że szyjka-usta macicy sa nisko i mam się nie nadwyrężać. Pogadała do brzucha, żeby mała sie nie spieszyła i posiedziała tam do 37 tygodnia. Dowiedziałam się, że znieczuleń tutaj nie praktykują, tylko w wyjatkowych przypadkach, a dzwonić mam po nią, jak skurcze trwają przez 1 godz. i są co 3 minuty, lub odejda mi zielone wody. No to teraz sobie leżę i wypoczywam.
POzdrawiam Niewiasty