reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Znasz to? Dzień ledwo się zacznie, a Ty już masz na koncie przebieranie w półśnie, mycie części do laktatora i gorączkowe poszukiwania smoczka pod kanapą. Jeśli w tym chaosie marzysz choć o jednej rzeczy, która ułatwi Wam codzienność – weź udział w konkursie i wygraj urządzenia Baby Brezza, które naprawdę robią różnicę! Biorę udział w konkursie
reklama

Opowieści z porodówki

To teraz kolej na mnie.
13 maja trafiłam na patologię ciąży z powodu szalejącego ciśnienia. Lekarz na wstępie zaznaczył, żeby zabrać rzeczy dla dziecka, bo szansa na to, że wrócę do domu sama jest minimalna. 15 maja wieczorem dostałam takiego ciśnienia, że nawet lekarzom nie udało się go opanować. 16 maja na obchodzie lekarz stwierdził, żebym na razie nie jadła śniadania i zaprosił mnie na badanie ginekologiczne. Na badaniu oczywiście okazało się, że wszystko szczelnie pozamykane, ale mimo to pielęgniarka zaprowadziła mnie na porodówkę. Zdążyłam jedynie zadzwonić do Ł. żeby przyjechał. Na sali podłączyli mnie do ktg i dali kroplówkę nawadniającą. Kiedy lekarz zobaczył wydruk z ktg stwierdził, że nie ma mowy, żeby mnie wypuścił z p0orodówki bez dziecka, bo musimy urodzić i wyjścia nie ma. Ł. zdążył dojechać. Podłączyli mi oksy, ale po konsultacji z miom lekarzem szybko ją odłączyli i zaczęli przygotowywać mnie do cc. Muszę też pochwalić swojego gina, bo odwołał inne zabiegi i sam zrobił mi cesarkę. Ogólnie nie było źle. Nic nie bolało, czułam jedynie, że coś tam robią. I już po chwili usłyszałam płacz małego i rozmowy położnych, które mówiły, że jest malutki i że ma długie paluszki:) Po chwili przyniosły mi go, żebym go zobaczyła i pocałowała. Potem do wzięły zważyć i zmierzyć. Dostał 10 punktów, a ja płakałam za szczęścia, że już po, że jest cały i zdrowy. Potem mnie zszywali ( podobno bardzo ładnie), a mój synuś leżał koło mnie w tym wózko- łóżeczku:) Na koniec go zabrali i zanieśli Ł. na korytarz , żeby go wziął na ręce. Najgorszym wspomnieniem z porodu jest ten niewład, który trwał jeszcze przez jakiś czas. Zwaiować można. Poza tym to bardzo szybko dochodziłam do siebie i dziś już nic o operacji nie przypomina. Miejsce zszycia mój gin naswietla laserem, więc się szybko wszystko goi i podobno w przyszłości ślad będzie niewielki:)

Minęło już prawie 2 tyg od tamtego dnia, a my nadal nie możemy uwierzyć, że ten mały cud jest nasz. Kochamy go najmocniej na świecie i każdego dnia bardziej, choć wydawałoby się, że bardziej już nie można. Nawet zmączenie mija kiedy patrzę w jego oczęta i zostaje tylko ta nasza bezgraniczna miłość:)
 
reklama
no to może i ja opowiem o swoim porodzie.

termina miałam na 5 maja ale nic sie nie działo lekarz kazał odczekać do 14 jeżeli nic by się nie dzaiło miałam się zgłosić do szpitala, ale na szczeście zaczeło się wcześniej. z soboty na niedziele zaczełam czuć się gorzej było mi nie dobrze bolał mnie zoładek a póżniej doszły bóle podbrzusza, pomyslałam że może coś się zaczyna ale wziełam dwie nospy bo pomyślałam że może przejdzie. Nie przeszło 0 2 w nocy zaczełam mieć delikatne skórcze a o 3 stały się regularne co 10 minut nocka więc nie przespana aż tak strasznie jeszcze nie bolaął a ja cieszyłam się że niebawem zobaczę moją księżniczke. o 12 skorcze były juz co 6 minut i po konsultacji z moją położna pojechaliśmy na IP. Noi tam się zaczeło robć "miło" pani na mój widok stwierdziła że nie wygladam jak bym rodzić miała ale łaskawie ktg podłaczyłą skórcze regularne wyszły więc bada rozwarcie ale tam nic się nie działo. Zbadał mnie lekarz zrobił usg stwierdził brak rozwarcia ale wysłał na patologie. Tam kolejna porcja miłych przeżyć panie niezbyt miłe poczatkowo przyjeły mnie na oddział. Tam bóle zaczeły być znowu nieregularne ale mega bolesne (bóle z krzyża) z bólu nie mogąłm sobie znaleść miejsca ale na ktg za dużo sie nie rysowało. Po kolejnym badaniu lekarskim dalej brak rozwarcia. I tak czekałam sobie do 22 aż dostaąłm zastrzyk po którym w koncu alebo bóle miały przejść albo miało się coś ruszyć. skorcze znów zrobiły się regularne co 10 min mega bolesne a 24 odeszły mi wody rozwarcie na opuszek ale wysłano mnie na porodowkę. Tam "miły" lekarz stwierdził że i nawet następnego dnia o 16 mogę urodzić i czy nie chcę na patologie jeszcze na co ja że absolutnie nie i zostaje tutaj. pytam czy dzwonić po męża ale powiedziano mi że mam poczekac aż rozwarcie na 3 pace będzie więc ja głupia czekałam. Pod ktg nie mogam wyleżeć cały czas ie rusząłmi prosiłam żeby to zdjeli albo mi dali jakieś znieczulenie na nic były moje prośby. O piłce i innych przyżaach na porodówce mogłam zapomnieć bo jedyną ulge przynosił prysznic. O 4 rano badanie rozwarcie na 2 palce i lekarz w końcu zadecydował o podaniu oxy noi wtedy już posżło błyskawicznie. Myslałam ze bóle jeszcze bardziej się nasiliły więc poszłam do łazienki z prysznica nie zdązyłm skożystać bo dostaąłm bóli partych położna zgarneła mnie z tamtąd mówiąc że rodzę i błyskawiczna akcja w ciągu 10 minut nasz Emilcia była na świecie. byąłm wykończona ale jak ją zobaczyłam dostałąm takeij energi a chwila kiedy położyli mi ja na brzuszku była najpekniejsza na świecie. Maż niestety nie był przy porodzie dzieki dobrej radzie półoznaj zresztą nikt się nie spodziewał że zaraz po podaniu kroplówki zacznę tak szybko rodzić.
 
No to teraz moja kolej :tak:
U mnie poczatkowo tak jak u Kataszy:tak:
21 maja mialam wstawic sie na porodowke. przyjechalismy ok 8 rano,przed nami jeszcze byla jedna pacjentka(zona mojego kolegi z pracy termin z OM 11maja:-D) Przyjecie na oddzial,papierki, podanie oxsy 2 godziny pod ktg zreo skorczy:-( Potem przeszlam na patologie,tam 2 dziewczyny juz lezaly i jeszcze zona mojego kolegi:tak: bardzo fajne dziewczny. Na wieczornym obchodzie lekarz stwierdzil ze we wtorek nic nie beda robic bo na ktg nic sie nie pisalo wiec mialam czekac do srody na kroplowke. Zona mojego kolegi dostala kroplowke we wtorek bo miala rozwarcie. Urodzila przez cc bo dziecko bylo za duze. Ja dalej na patologi doszla do nas mloda dziewczyna 18 lat. Caly dzien mialysmy dobry chumor smialysmy sie,bylo bardzo cieplo siedzialysmy na lawce przed szpitalem do 22:-DJa sie smialam ze przez nie urodze w nocy;-)Na patologi co 2 godziny sluchanie tetna dziecka,ktg tylko rano ok 20min.
No i w nocy obudzilam sie po 1 bo cos ze mnie wylecialo,myslalam ze to czop.Poszlam do lazienki,a tam cala wkladka mokra,zmianilam. Polozylam sie a tu znowu cos mi wylecialo ze az majtki mialam mokre.Poszlam do poloznej,powiedziala ze to wody z czopem, kazala wlozyc ta duza wkladke i czekac. Ja oczywiscie nie moglam spac,skorcze jakies sie pojawialy,poszlam do niej jeszcze raz ona mowila zebym sie nie denerwowala tylko probowala zasnac:sorry2: Jakos zasnelam,rano przyszla lekarka i zaprosila na badanie oczywiscie wszystko zamkniete, powiedziala ze do konca nie jest pewna czy to wody:eek: mam czekac do obchodu. Na obchodzie ordynator pordowki zaprasza nas wszystkie na badanie:-D Po badaniu stwierdza ze to na pewno wody i za chwile mam przejsc na porodowke na kroplowke. Przychodze na porodowke polozna podlacza ktg i kroplowke,leze sobie i leze skurcze czuje na ktg sie nie pisza:sorry2:Miedzy czasie dwa porody kolo mnie sie odbyly(za kazdym razem jak slyszalam placz dzieci plakalam razem z nimi:tak:). Polozna nie wiedziala co jest bo rozwarcie sie nie ruszalo:eek:Ja odczuwalam srednie skurcze, polozna mowila ze nie kazde sie zapisuja. Odlaczyla ktg kazala isc zmienic wkladke i dala mi dwa czopki do odbytu(jakies rozluzniajace), potem juz nie lezalam pod ktg. kazala mi chodzic,chodzilam po korytarzu,odwiedzilam kolezanke(zone kolegi z pracy)surcze coraz mocniejsze.Polozna mowi ze zbadamy rozwarcie a tam dalej 1-2 palce:szok:Chwile lezenia na lozku porodowym, juz surcze coraz mocniejsze i czestsze, dalej kazala mi chodzic. Mowila ze moja szyjka taka oporna:eek:powiedziala ze nie chce sie za bardzo skracac przez po piersze cc,po druge blizne po nadzerce i po trzecie ze mi wody zaczely sie saczyc:dry:Pytamlam o lewatywe to mowila ze jeszcze za szybko, chcialam juz wolac G ona mowi ze da mi zanc kiedy:tak:Pozniej juz sie zaczelo to bylo chyba przed 16 zaczely sie skurcze z bolem kregoslupa(polozna mowila ze to przez rozwarcie sie szyjki)zbadala mnie mowi ze juz 4-5:-)Mowi teraz w surczu zbadamy zeby zobaczyc jak glowka dziecka sie zachowuje czy prze na szyjke,mowi ze ok(ja sie zwijam z bolu) ona rozloznij sie do mnie,a ja mowie nie dam rady:-(Ok 16 mowi zeby dzwonila po G, G jeszcze zawozil Misie do mamy. Miala isc z nim pod prysznic.Najpierw dostalam pilke,przez 2 skorcze bylo ok ale potem nie moglam na niej usiedziec,przy pierwszym skorczu na pilce czulam jak maly zsunal sie glowka w dol:tak:Po 30 mni G przyjechal zbieram sie pod prysznic ale czuje ze chce mi sie kupe,polozna mowi ze nigdzie nie idziemy bo to juz moze byc pelne rozwarcie.Klade sie na lozko ona mnie bada mowi ze juz troche poparlam na boku(G mial prawie polamany palec,polozna siniaki na rekach),potem chyba 4 parte i maly byl na swiecie,juz mi wszystko przeszlo ale tym razem o bolu tak szybko nie zapomne:no:Maly lezal mi na piersi,tatus przecial pepowine,polozna wyjela lozysko(nie musialam przec zeby urodzic lozysko)potem maly "poszedl" na mierzanie i wazenie. Udalo mi sie bez nacinania,ale troszeczke popekala mam 2 szwy jeden podojny:tak:Mialam super polozna przy porodzie,nie zdazyla mi zrobic lewatywy,nie mialam zadnego znieczulenia:tak:Spodziewalam sie bolu ale nie az takiego:no:Moj pierwszy porod byl latwiutki w porownaniu do tego:tak:G praktycznie przyjechal za pozno,ja juz tylko sluchalam co mowi polozna,ciesze sie ze nie skonczylo sie cc.Taka byla obcja:tak:
Potem przewiezli mnie na sale gdzie bylismy z G i Frankem sami,polozna przyszla raz sprawdzila czy wszystko ok:tak:Maly zasnal i spal chyba z 3 godziny. Przewiezli mnie na sale ogolna juz G poszedl do domu.Ja moglam zjesc kolacje i pojsc samodzielnie pod prysznic:tak:To chyba byl moj najgorszy porod ale samopoczucie po nim najlepsze:tak:Nic mnie nie ciagnie i nie piecze. Chyba teraz juz do konca zycia nie zapomne tego bolu. A dowiedzialam sie o sobie ze jestem straszna panikara:zawstydzona/y:
 
co do porodu to lepszego nie mogłam sobie wymarzyć:-p dzień wcześniej zaliczyłam 40 min ostrego marszu naprawdę hot spicy curry i sexik obudziłam się następnego dnia rano po 7 pięknie się oczyściłam w toalecie do porodu zobaczyłam lekką krew na władce, 15 minut po 7 pierwszy skurcz za 3 minuty następny:-D przed godz. 9 byłam w birth centre skurcze już były poniżej minuty,położne zdążyły nalać wody do basenu:tak: i 10.20 mały był z nami. Super atmosfera, super położne wieczorem tego samego dnia wróciłam już do domu. :-p
 
No to opisze jak było u nas.

Termin miałam na 15 maja, do tego dnia nie odczułam ani pół skurczu, nic, zero. Byłam w szpitalu na początku maja ze względu na mega obrzęki i ciśnienie i tam miałam regularnie robione KTG - skurczy zero, jak od linijki - skakało od np 6 do 10 - czyli zero.

Tydzień po terminie miałam się zgłosić znowu. No to się zgłosiłam - w pierwszym dniu nic - standardowe badania. USG - dzidzia 3700, łozysko 2 stopnia, przepływy śliczne, mogę być w ciąży do lipca. Drugiego dnia - ordynator podjął decyzje o wywoływaniu - na początek cewnik Foleya. Założył mi to, cały dzień z tym chodziłam, 6 razy KTG - skurczy zero. Wieczorem zdjęli mi to coś, badanie - i okazuje się, że mam 3 cm rozwarcia i szyjka zanikła, czy coś w tym stylu - nikt mi nie wierzył, że nie czułam jak się mi coś rozwiera, a ja serio nie czułam nic, żadnego bólu.

Następnego dnia - ordynator po badaniu - podłączamy oxy - no ok, poszłam na porodówke z gazetami, podłączyli kroplówkę, za chwile zyła padła, nowa próba i to samo. W końcu jakaś żyła wytrzymała i leżę pod oxy. Po 3 godzinach płaskiego zupełnie zapisu KTG - powrót na patologię, oxy na mnie nie działa. Część tego oxy poszła pod skórę, ze względu na pękające żyły, ale ponoć podskórnie tez ma działać.

W piątek 25 maja skurczy wciąż zero. Ordynator na obchodzie mówi, że koniec zabawy - przebijanie pęcherza, bo to prawie dwa tygodnie po terminie, obrzeki, ciśnienie nieregularne a mój chłopak wygrywa 2:0 ze szpitalem. Zadzwoniłam po Leszka i na porodówkę znowu. Podłączyli oxy, KTG i leżę - Leszek przyjechał, z wrażenia w firmowej koszulce:p. Przychodzi lekarz - bedzie przebijał pęcherz płodowy. 10.55 - przebił mi pęcherz. Po 11 pojawił sie pierwszy delikatny skurcz, prawie nie czułam a położna do mnie: "wdech - wydech, oddychaj" i woła lekarza. Tętno dziecka poleciało do 60, ja leżę, płaczę i oddycham - po skurczu tętno wróciło do normy. Za chwile drugi skurcz i ta sama sytuacja - tętno malutkiemu leci w dół, oddychałam cała soba, nie wiedziałam, ze można oddychac każdą tkanką ciała - strach ogromny. Lekarz kazał odłączyć oxy, podać dozylnie lek na wstrzymanie skurczy i łapać anestozjologa do cc. Podali mi ten lek - w ciągu 5 sekund poczułam, że serce bije 1000 razy na minute, cała się zaczełam trząść jak w ataku padaczki, spociłam się tak, że miałam krople potu nawet na paliczkach palców, cisnienie 180/110. I po minucie przeszło wszystko, wstałam sama, założyłam kapcie i kurcgalopkiem pobiegłam na sale do cc... Anestezjolog juz był, szybkie wkłucie, połozyłam się - wszystko sie działo strasznie szybko, ciągły strach, płakałam, nie pamiętam nawet kto tam był. I zanim sie ogarnęłam, czuję jak lekarz opiera sie na mojej klatce piersiowej i wypycha dziecko w dól, czułam straszny ucisk na klatke piersiową, szarpanie, wyrywanie dziecka ze mnie - to nie był poród. I lekarz pytający położnej o tętno dziecka. W końcu usłyszałam: "11:22 - syn", po chwili odgłosy odsluzowania i krzyk, cichutki ale długi... A po chwili juz głośny i długi:))) I było mi juz dobrze, choć strasznie sie pociłam, miałam wrażenie, że pot zalewa mi oczy a ręce przywiązane i nie mogłam sie obetrzeć.

Nie pokazali mi synka, od razu zabrali go do badania, ale był tam Leszek i widział go od pierwszej chwili, po wytarciu i ubraniu podali go mu na ręcę. Hubert dostał 10 pkt. Był dwukrotnie owinięty pępowiną - w barku i w szyi - jak odeszły mi wody po przebiciu pęcherza i pojawieniu sie pierwszego skurczu pępowina zaciskała się i go dusiła. Moje dziecko wiedziało, że nie chce sie rodzić, ta pępowina go ostrzegała.

Zachwalałam zielonogórska porodówkę - i będę to robić cały czas - od przebicia pęcherza do przyjścia na świat naszego synka minęło mniej niz poł godziny - co by było gdyby wody odeszły mi w domu - wole nie myśleć.

Małego dostałam już na sali wybudzeń, Leszek połozył mi go w ramionach i tak sie poznawaliśmy, ból był duży, ale emocje po tym porodzie i zdrowy synek w ramionach - było cudownie. Oczywiście płakałam cały czas.

Najtrudniejsza była pierwsza noc - byłam w sali z synkiem, leżeliśmy razem w łóżku bo nie mogłam jeszcze wstawać do mydelniczki. O 23.00 położna mnie spionowała, tzn. kazała wstać. Malutki był spokojny, ale po 2-3 w nocy zaczął płakać, nie wiem dlaczego, nie miałam do czynienia nigdy z dzieckiem młodszym niż 4 lata, noc, dziecko mi płacze a ja nie wiem co robić - i ryczałam razem z nim, dostawiałam mu pierś, nie chciał, wstałam jakoś, przewinęłam, trwało to pół godziny, w końcu zasnęliśmy razem i rano było już lepiej, przyszedł Leszek, przyjechała moja mama, zaczęłam się "pionować";) Ale wciąż dużo płaczę, Leszek się śmieje, że w taki sposób schodzą ze mnie te obrzęki ciążowe:)

Teraz jest super, udało mi się i karmię piersią, nie dokarmiałam ani razu mm, w 3 dobie mały przekroczył masę urodzeniową, teraz po 12 dniach ma 3900 a urodził się z 3620.

Ale nigdy nie zrozumiem jak można wybrać CC - to był mój pierwszy i chyba jedyny poród, ale nie będę go wspominać z rozczuleniem.
 
Tekst przekopiowany z Poród na wesoło bo mi się drugi raz pisać nie chciało ,a i czasu mam mało jaki i Wy przy naszych maleństwach:tak::-)To ośmielę się opisać jak to u nas bywało.!6 maja Anno domini 2012 miałam się zgłosić bo już tydzień po terminie.Zrobili ktg skurczy brak usg wód ubyło dziecię nieduże,badanie rozwarcie na 1 palec.No i zabrali na porodówkę.Podłączyli mnie do testu oxy z nadzieją,że coś z tego wyjdzie.Była 13 tak co jakiś czas badanko i ktg.Około godziny 15 skurcze były już mocne co ja piszę nawet mocniejsze niż mocne. O a to kto? Huragan Katarina przybyła by zrobić masaż szyjki (ponoć ukrainka bardzo fajna babeczka masaż mało fajny).Po stwierdzeniu lekarza ,że jak do 18 nie ruszy się to przerywamy i jutro od nowa
shocked.gif
.Informacja mnie dobiła
realmad2.gif
Jak to od nowa przecież nie można tak dręczyć istoty żywej ,a co dopiero ludzkiej chyba jestem człowiekiem(choć wtedy zaczynałam mieć wątpliwości).Uprawiając taniec egzotyczny na piłce (godzina 15-ta)odbierałam telefony czy już czy czy po wszystkim(czy oni poszaleli
confused.gif
)Dzwoni moja siostra Basia zdaję jej relację z wypowiedzi lekarza.Pocieszenie siostra mnie informuje sztab modlitewny bym dziś urodziła uruchomiony.Ludzie w mojej intencji odmawiają koronkę do Bożego Miłosierdzia i ja się włączam
baffled5wh.gif
jak ją odmówiłam nie wiem ale usiłowałam.I chodził tam taki malęńki robaczek( pewnie wleciał przez okno )Piłka szaleje ja na niej ,a tu jeszcze na robalka trza uważać by go nie pognieść.Kolejne badane przed 16-tą ło wody wyleciały jak z syfonu no pewność mam ,że dziś mi nie uciekniesz
yes2.gif
tzn dziś urodzę.Położna powiedziała ,że mam robić co uważam chodzić ,leżeć piłeczkować .Wybrałam spacer.Między skurczami(kiedy konałam) zwiedziłam całą porodówkę ciągnąc za sobą stojak z kroplówą.Obadałam szafki z lekami zgłębiaiąc nadzwyczajne nazwy leków.Wyczytałam wszystkie ścienne ulotki i korciło mnie by poczytać notatki położnej bo jej na sali wtedy nie było,ale się opanowałam.Około 17 zbadał mnie lekarz rozwarcie spore na 8 palców bóle spore na 800000 palców i jego stwierdzenie,że po 23 latach przerwy to jak pierwszy poród.No i pytanie (czy akurat w takim momencie pytać o to powinien?)Abym się zastanowiła nad spiralą lub tabletkami.Ja mu na to ,że przez 17 lat brałam piguły ,a on :"No i ten jeden raz zapomniałam).Nie nie zapomniałam myśmy chcieli.Reakcja lekarza
shocked.gif
.Tak przed 18-stą położna stwierdza,że rozwarcie na 9 palców i czas wzywać męża.Dzwonię i słyszę za chwilę przyjadę tylko się wykąpię
angry.gif
.Przyjechał niebawem odpier....y jak stróż w dzień nauczyciela(potem wyjaśniło się,że na liście do szpitala zamiast przeczytać ubiór wygodny mój M przeczytał strój GODNY) więc ubrał się godnie.Około 19-tej zmiana warty tzn położnej(ta okazała się dla mnie fajniejsza) Mój M każe mi oddychać ,a ja do niego ,a cóż ja cały czas robię
shocked.gif
przeca oddycham pomiędzy skurczami SKURCZAMI zasypiam i znów BUDZI mnie przychodzący SKURCZ..Błąd nie trza było na siłę mego krocza chronić po tylu latach zrosty jak mały palec i choć bardzo się starała i ona(położna)i JA(ja bardziej i aktywniej niestety ).Konałam ,a tu jednak ciąć trzeba .No naprawdę skurcze i brak rozwarcia i te powstrzymywanie i to cięcie najstraszniejsze z całego porodu ,a i jeszcze to szycie tym konopnym sznurkiem do snopowiązałki
angry.gif
.Ale jeszcze mocne parcia raz ,drugi i i i i i i i godzina 19:40 Jest"Macie córkę"Słowa lekarza.Jak ją zobaczyłam prawie się rozpłakałam i powiedziałam jaka Ona śliczna.No mój M znów palnął "ja jej kąpał nie będę"(kąpie ,przewija,usypia).Potem wielkie cięcie pępowiny nagusek ssący cycunia.Tatuś odmeldowuje się do domciu bo rano do roboty.Ucinam sobie miłą pogawędkę z położną o wszystkim (Fajnego ma psa Goldena).Po tym kąpiel i
shocked.gif
oni mi każą siadać na wózek ,a co ja kaleka
shocked.gif
shocked.gif
shocked.gif
shocked.gif
shocked.gif
.Na położnictwie biegam jak głupia bo musze coś zjeść (jem pęto suchej kiełbasy zagryzając bułką) i czeka ,czekam ,czekam gdzie moje dziecko.Babki się pytają czy ja na pewno przed chwilą urodziłam bo tak się kobiety po porodzie nie zachowują.No jak to nie zachowują ,a ja to pryszcz?.No nareszcie przynieśli mi moją cudną,malutką Amelkę.I to już chyba wszystko
 
To jeszcze ja opisze swój poród.
Miałam termin na 30 maja, pojechałam w dzień porodu do szpitala zrobili mi ktg a tam zero skurczy. Pojeździłam sobie tak jeszcze 2 razy na ktg juz powoli zaczełam tracić nadzieję że urodzę bez wywoływania. Lekarz w szpitalu kazał mi przyjść 6 czerwca na wywołanie. 2 czerwca stwierdziłam że eksmitujemy córkę i przeleciałam męża:-D. Na drugi dzień rano objawił mi się czop i pojawiły się bezbolesne skurcze. Pojechałam jeszcze do rodziców oznajmiłam że pewnie w przeciągu najbliższych 24 godzin urodzę, oczywiście mnie wyśmiali, a mama oznajmiła mi że mam za nisko brzuch. Wieczorem skurcze dalej były bezbolesne ale za to regularne i bardziej upierdliwe. Pojechałam do szpitala o dziwo mnie przyjeli na oddział ale i tak stwierdzili że pewnie szybko nie urodze. Położyli mnie na salę przedporodową o 4 i kazali iść spać. Ja oczywiście nie poszłam spać i leżałam tak do 5 aż nie przyszła położna i nie zrobiła mi ktg. Po ktg stwierdziła że skurcze są i mi zrobi lewatywe. Na lewatywę poszłam o 7 jak wróciłam zdążyłam położyć tylko rzeczy dla młodej na łóżku i odeszły mi wody. Złapałam poduszkę pod pachę wodę i telefon i grzecznie stawiłam się na sali porodowej ze stwierdzeniem "Ja rodzę" położna zaczeła się śmiać i kazał mi się położyć na łóżku. Sytała się ile rodziła moja mama to jej powiedziałam że mnie (4 kg) i pojego brata (5 kg) urodziła w 1,5 godziny. Stwierdziła że ściemniam. Na porodówce dopiero skórcze z upierdliwych zrobiły się bolesne. Ja chce po męża dzwonić a tu położna do mnie że nie zdąży przyjechać bo ja już rodze i tak 4 czerwca o 8.45 urodziła się moja 55 cm i 3700 g córa. Położna po porodzie pwiedziała że mama moja nie ściemniała i że jak będę rodzić następne dziecko to szybko mam do szpitala jechać bo mogę nie zdążyć. Potem położyli mnie na lóżku żebym sobie odpoczeła po porodzie i pospała sobie a ja zamiast spać to obdzwoniłam wszystkich i chciałam wstawać. Położna się ze mnie śmiała że wogóle nie wygladam jakbym właśnie urodziła lekarze się smiali że jestem stworzona do rodzenia dzieci. Jeszcze jak mi Zosię przynieśli to odrazu załapałyśmy obydwie na czym polega karmienie. Mleka mam do dzisiaj tyle że bym jeszcze jedno dziecko mogła karmić.
Ja bardzo miło wspominam poród i sam pobyt w szpitalu, pomimo tego że młoda miała żółtaczkę i wyszłyśmy po tygodniu dopiero. Moja mała była pupilką pediatrów, a mnie nie wiem czemu bardzo polubili lekarze i położne z ginekologii ( przeważnie mają mnie dość). Nikomu nic nie dałam nie miałam lekarza z tego szpitala byłąm człowiekiem z ulicy a potraktowali mnie naprawde bardzo dobrze.
 
To teraz moja kolej.
Jak wiecie 10 maja trafiłam do szpitala bo nie czułam Hanusi.
Ale po kolej , 7 maja odszedł mi kawałek czopu i zaczęły sączyć się wody ze śluzem.
9 maja byłam na ostatniej wizycie u gina ( zabawne jest to że jak wychodziłam z domu to kurier dostarczył wózek a ja Hanusi mówiłam że może się rodzić dopiero jak będzie wózio)
Gin dał zwolnienie do terminu porodu czyli do 26 maja ale stwierdził że i tak nie doczekam i że on zaprasza ale oczywiście nie pospiesza no swój dyżur w szpitalu 10 maja i 12-13 maja .10 maja rano poszłam na ktg i ktg zaczęło mierzyć niby moje tętno, zbiegły się położne i lekarze w tym mój gin który miał dyżur w poradni, uspokoił mnie i kazał przyjść 11 maja do siebie do gabinetu na nieodpłatną wizytę a jak coś by się działo to szybko do szpitala no i się zadziało wieczorem , ruszałam brzuchem a tu nic i zadzwoniłam do gina kazał szybko przyjeżdżać. Jak weszłam na izbę to położna już wszystko wiedziałam i nic mnie musiałam mówić , przystawiła taką słuchawkę i usłyszała tętno a mi aż kamień z serca spadł, przyszedł mój gin zrobił usg i pokazał że wszystko ok ale zostawił mnie w szpitalu na obserwacji i chłopina powiedziała że mało zawału nie dostał jak zadzwoniłam a i jeszcze się śmiałe bez dziecka to mnie już nie wypuści a ja mu powiedziałam że ok. ale tak za 3 dni a nie za tydzień lub dwa. Powiedział że zobaczymy w sobotę co dalej. Piątek spokojnie przeleżałam i jeszcze sobie poćwiczyłam na szkole rodzenia i pani położna życzyła mi bym w sobotę urodziła pomyliła się tylko o 1,5 godziny. W sobotę przyszedł mój gin i mnie wkurzyła bo powiedział że mam być w szpitalu do wtorku by badania porobić a ja głuptasie wkurzyłam i popłakałam on mnie przytulił i wybłagałam przepustkę na niedzielę I tak sobie leżałam i chodziłam, moja kochana znajoma położna miał dyżur i u niej byłam i gadałam i żałowałam że nic się nie dzieje bo ona jest i fajnie by było przy niej rodzić. Dwie laski z Sali urodziły a mnie zaczęły boleć plecy w krzyżu tak co jakiś czas i myślałam że to od niewygodnego łóżka wieczorem była około 20 mój Łukasz i nie kazałam mu nić pić bo jakieś dziwne przeczucie miałam ale brzuch nadal miękki a ból pleców tak co 40 minut ale po 22 drugiej co 5 minut więc poszłam pod prysznic na chwile pomogło a na wkładce zobaczyłam krew przed 23 poszłam na dyżurkę do położnej ona mnie zbadała i poszły wody a rozwarcie było już na 5 cm. O 23.15 stawiałam się na blok porodowy, mój gin szedł akurat na cc i się wcale nie zdziwił na mój widok .Zbadał mnie i stwierdził że do 2 to się wyrobię. Dalej standardowo lewatywa i ktg które było męczarnią bo bolał niestrasznie krzyż i wyleżeć to było straszne. O 23.40 zadzwoniłam do Łukasza by przyjechał a on się zdziwił że już. Po ktg położne dały mi piłkę (a propo położnych to trafiły mi się niestety takie niezbyt miłe ale z racji tego że był tam mój gin to starały się być uprzejme ale tak ogólnie to wredne były i co w tym najlepsze że na nie trafiłam to że przed nimi i po nich dyżury na bloku miały moje znajome a ja musiałam trafić na te nie moje).Na piłce to się bardziej spinałam i jeszcze mocniej mnie bolało a raczej przepraszam za brzydkie słowo napierdalało. O 24 Ł przyjechał i zaczął masować mi plecy i jak miałam skurcz tzn. tylko z krzyża (bo brzuch miałam mięciutki i nawet te zołzy stwierdziły że jak to możliwe że rodzę bo na ktg to im na brzuchu żadne skurcze się nie zapisywały i takie zdziwione były) to kucałam z rozszerzonymi nogami a Też z rozszerzonymi nogami siedział na stołku i o niego się opierałam a jak skurcz mijał to wstawałam i opierałam się o łóżko. Po następnym badaniu rozwarcie było już 8 cm a po pierwszej już 10 cm ,wtedy wrócił z cc mój gin i już do końca był z nami ja cały czas mówiłam że ni mam już siły że nie dam rady a Ł, mój gin i te zołzy mówili że super mi idzie że jestem stworzona do rodzenia dzieci. Pare razy na kuckach poparłam i na łóżko wchodziłam już czując główkę Hani no i o 1.30 moje szczęście było już na świecie i w niedzielę 13 maja 13 dni przed terminem i w matki Boskiej Fatimskiej .Zołza mnie trochę nacięła i raczej nie potrzebnie ale cóż, jak Hania wyszła to za nią jeszcze dużo wód trysnęło, ale cały ból minął. Ale żeby nie było tak pięknie to łożysko nie chciało wyjść i mój gin musiał łyżeczkować macicę , potem mnie zszywał i pytał się czy rano na tą przepustkę chce jeszcze wyjść a ja się tylko cieszyłam. Hanię zabrali na noworodki a ja jeszcze dwie godziny z Ł byłam na bloku. O 4 wróciłam na salę na położnictwie a po 6 rano przynieśli mi moje słoneczko. Ogólnie wiem jedno że świetnie wybrali z lekarzem bo cudowny facet i już do innego w życiu gina nie pójdę i jak by mnie coś wlało i bym chciała drugie dziecko to rodzić będę też z moim Ł bo był naprawdę kochany powtarzał że dam radę i był taki spokojny opanowany.
 
reklama
wiem że to wontek bez komentarzy ale tak jak sobie czytam to fajnie w tych waszych niektórych szpitalach :-) w tym w którym ja rodzilam poporodzie sn szybko wysylaja na oddzial niunia przyszla na świat o 5:40 a ja po 7 bylam juz na noworodkach wykąpana i już z nakarmionym dzieckiem.
 
reklama
Do góry