Dziewczynki, ja miałam dzisiaj przykre dolegliwości w nocy, nie wiem czy to już poród się zbliżał czy nie...
Obudziłam się około 2 w nocy z powodu silnych skurczu w obrębie jamy brzusznej, tak co 10-15 minut twardniał mi brzuch, macica, jelita, żołądek... strasznie się zdenerwowałam, poszłam do toalety i jak siedziałam na kiblu to myślałam że urodzę, czułam parcie na wszystko... taki ucisk na dole... i brzuch mi twardniał chyba co 2 minuty... no wyleciało ze mnie troszkę biegunki... ale brzuch mi dalej twardniał i już w ogóle byłam spanikowana.
Mąż nie spał bo siedział przed kompem, wzięłam dwie no-spy forte i popijałam miętą żeby się troszkę uspokoić. Cała się trzęsłam z nerwów... ale jak tak siedziałam i gadałam z mężem to powoli mi przechodziło. W życiu się tak nie zestresowałam.
Najgorsze było to że Mały się tak nerwowo ruszał i podskakiwał... W końcu się uspokoiłam i ja i Mały i poszłam spać, ale ponieważ nie miałam prawa się zatruć (jadłam wszystko to co mąż, a mąż zdrowy) to jednak idę na przyspieszoną wizytę do ginki. Teraz się czuję dobrze i nawet idę na zajęcia, ale wolę dmuchać na zimne i już się rejestruję na dzisiaj....