Piernika czar, czyli aromatyczny prezent Wigilijny - część I

Ostatnie zmiany: 27 czerwca 2019
Piernika czar, czyli aromatyczny prezent Wigilijny - część I

Burza mózgów, czyli „O Matko, już niedługo Święta!”

Od początku października bezskutecznie usiłowałam naprowadzić się na tor przygotowań Bożonarodzeniowych.  Trudne to było o tyle, że wciąż tkwię w przeprowadzkowym bałaganie, a dom wymaga łagodnie mówiąc dopieszczenia wnętrzarskiego.

Kiedy więc stwierdziłam, że w lataniu na miotle mogę pobić samego zacnego Pottera, odkryłam radośnie, że mam już tego wszystkiego po wyżej uszu i  postanowiłam sobie odpuścić sprzątanie na czas jakiś zajmując się konstruktywnymi myślami przedświątecznymi.

Wiele lat temu postanowiłam ambitnie, że kończę z kupowanymi prezentami. Zdolności wytwórcze jako takie posiadam, więc powinnam sobie poradzić z „Gwiazdką” we własnym zakresie. No i wpadłam. Jak suszona śliwka do Wigilijnego kompotu. Bo rozpuszczona przez lata rodzina byle czego nie zaaprobuje, a i żąda coraz to nowych niespodzianek.

Co tu wymyślić w tym roku? Przerobiłam już własne nalewki w dekorowanych karafkach, malowane bombki, kalendarze…cuda wianki…wszystko oczywiście ręcznie wykonane. Dobrze było by tez połączyć przyjemne z pożytecznym i zagonić do roboty dziateczki moje kochane (czemu mają mieć lepiej niż ja?).

reklama

Tak więc myślałam i myślałam. Dzielnie przekopywałam się przez moją pracownię w poszukiwaniu natchnienia świątecznego. I wreszcie – EUREKA! MAM POMYSŁ! Zrobię piękne (mam nadzieje) pudełko na herbatę a dzieci udekorują (mam nadzieje) upieczone przeze mnie korzenne pierniczki. Pierniczki włoży się do pudełka i „włala”! – prezent gotowy.

Natychmiast zmieniłam zatem rewir wykopów przenosząc się do szafki z przepisami. Musiałam znaleźć recepturę na prawdzie, korzenne pierniki. Takie, które jeszcze nasze babcie zagniatały przed Świętami. Nie współczesne cuda robione „za pięć dwunasta”. I znalazłam. Przepis ściągnięty niegdyś z jakiegoś „piernikowego forum”.


Przepis na pierniki

1 kg mąki
1/2 litra miodu
2 szklanki cukru
szczypta soli
1 kostka smalcu
1/2 szklanki mleka
3 płaskie łyżeczki sody oczyszczonej
3 jajka
Przyprawa do pierników oraz:
imbir
cynamon
gałka muszkatułowa
mielone goździki.

Spisałam to sobie na kartkę i cała w skowronkach pobiegłam do sklepu. Gdy stanęłam przy regale z przyprawami moje skowronki zemdlały.. ZERO mielonych goździków, ZERO mielonej gałki….za to dwie półki mieszanki do grilla w promocyjnej cenie.  Lekceważąc kuszącą marketingowo wizję grillowych pierników nabyłam ingrediencje w stanie litym i pognałam do domu cucić skowronki, zastanawiając się skąd u licha wzięły się skowronki w listopadzie?

reklama

Goździki zmieliłam w młynku do kawy, gałkę starłam na tarce i mogłam już odmierzać czas do Wigilii.

Start!

Miód, cukier i kostkę smalcu rozpuściłam w rondlu na gładką masę (bez zagotowania) i odstawiłam do wystudzenia. W tym czasie do szklanki wsypałam mieszankę do piernika i uzupełniłam pozostałymi przyprawami tak, aby w sumie było ½ szklanki.

Sodę rozpuściłam w chłodnym mleku. Gdy miodowa masa wystygła przełożyłam ją do dużej misy i wyrobiłam z mąką, przyprawami, jajkami, solą i mlekiem z sodą….i utknęłam. Całkowicie, na amen przyklejona do ciasta. Powolutku, po jednym palcu udało mi się wyswobodzić obie dłonie. Następnie z namaszczeniem i mlaskotem wylizałam do czysta ręce zastanawiając się w trakcie, czy aby nie za mało tego ciasta się do mnie przykleiło?

Miskę z masą, przykrytą ściereczką i folią aluminiowa schowałam do lodówki. Uf. Co z oczu to z serca.

reklama

Teraz zastanawiam się tylko, jak to ciacho przetrwa te pięć tygodni leżakowania?

W między czasie sprawdź , jak zrobić– pudełko/skrzyneczkę na herbatę.

Pierniczący Żużaczek

Czy ta strona może się przydać komuś z Twoich znajomych? Poleć ją: