Facebook, rodzice i dzieci

Kto nie ma konta na Fecebooku, to jakby go nie było?

Facebook, rodzice i dzieci

Kiedyś przeczytałam, że jak ktoś nie ma konta na Fecebooku, to jakby go nie było. Rzeczywiście, akurat ten portal społecznościowy jest bardzo popularny zarówno wśród dzieciaków, nastolatków, jak i ich rodziców. Zamiast FB można wstawić jakikolwiek inny, dowolny portal, na którym "toczy się" życie dzisiejszego społeczeństwa.

Prawo do prywatności

Zaczyna się jeszcze w ciąży: zdjęcia brzuszka – robione komórką, w lustrze, a czasem z profesjonalnej sesji fotograficznej, wydruki z USG (ze strzałką na genitalia), ale też szczegółowe sprawozdania z mdłości, zgagi, wydłużania się rozstępów. Kiedy dziecko się rodzi, to wszyscy zostają poinformowani o przebiegu porodu, okraszonego całą serią zdjęć. Potem można obejrzeć zdjęcia z kąpieli, przebierania, karmienia – ot, całe życie, bez żadnej cenzury. Powyższy opis jest nieco przesadzony, ale tylko troszeczkę.

Niektórzy ludzie tak mocno angażują się w to, co pojawia się na ich profilu i tak bardzo chcą dzielić się tym z innymi, że zapominają o prawie do prywatności... swojego dziecka. Nie ma ono w tej kwestii nic do powiedzenia. Tymczasem każdy z nas pewnie pamięta sytuację, w której rodzice opowiadali w gronie krewnych czy znajomych anegdotkę, która dla nas była niesamowicie żenująca. A może było to zdjęcie pokazywane szkolnym koleżankom czy pierwszej sympatii? Wyobraźmy sobie sytuację, w której w tej chwili nasza matka umieszcza na Facebooku wszystkie zdjęcia z naszego rodzinnego albumu. Czy czulibyśmy się w tej sytuacji komfortowo? Wątpię. Dlatego zanim zamieścimy zdjęcia naszego dziecka, zastanówmy się, co ono poczuje, kiedy za 10 lat będą je oglądać jego rówieśnicy. Umieszczając zdjęcie w sieci zostawiamy je w niej na zawsze. Nie mamy pojęcia kto, kiedy i jak je wykorzysta. Dlatego wybierajmy zdjęcia, które dziecka nie ośmieszają, nie ukazują w intymnych sytuacjach – nie tylko rozebranego, ale też siedzącego na nocniku, z majtkami włożonymi na głowę, czy płaczącego.

Nie zanudzajmy innych!

Bez wątpienia krewni i część znajomych jest zainteresowana tym, co się u nas dzieje, ale najczęściej są w mniejszości, a ich zainteresowanie kończy się na 3 zdjęciu. Jeśli w gronie znajomych na Facebooku mamy szefa, współpracowników, koleżanki z klasy, dalekich kuzynów i znajomych z wycieczki sprzed 3 lat, to oni z pewnością nie są uradowani na widok kolejnej, choćby nie wiem jak słodkiej, fotografii naszej pociechy. Znacznie bardziej prawdopodobnie jest, że wywołało ono ich irytację, a może nawet zablokowanie naszych aktualizacji. Facebook ma szereg funkcji, zdecydowanie zbyt rzadko używanych. Jedną z nich jest podział "znajomych" na grupy: bliscy znajomi, rodzina i dalsi znajomi. Można też utworzyć własne listy. Teraz dodając zdjęcie lub informując o zabawnym wydarzeniu czy powiedzeniu, możemy zdecydować, kto może to zobaczyć i przeczytać. Nie chodzi przy tym o całkowite ograniczenie tych informacji, przecież to jest nasze życie, nic dziwnego, że chcemy się nim dzielić z innymi. Nie ulega też wątpliwości fakt, że coraz więcej z nas jest właśnie w sieci. Trzeba się jednak przez chwilkę zastanowić nad tym, kto będzie odbiorcą tego, co piszemy i umieszczamy w necie.

Gdy dziecko ma własne konto

Nie powinno to nastąpić przed 13 rokiem życia - tak stanową przepisy Facebooka. Założenie konta przez nasze dziecko rodzi szereg kolejnych wątpliwości: czy dziecko powinno mieć rodzica w swoich znajomych? Jak rodzic powinien się zachowywać w takiej sytuacji? Gdzie przebiega granica między zaufaniem i prywatną korespondencją, a dbaniem o bezpieczeństwo dziecka?

Jeżeli dziecko ma nas w swoich znajomych, to najstosowniej będzie unikać jakichkolwiek komentarzy. Jeśli widzimy dziecko na co dzień, to czy naprawdę konieczne jest pisanie pod jego zdjęciem, że ma świetną fryzurę? Dla większości nastolatków będzie to zwyczajnie żenujące, podobnie jak używanie zdrobnień czy pieszczotliwych przezwisk. Warto się też powstrzymać przed umieszczaniem zdjęć nastoletnich dzieci na własnym profilu, chyba że zostanie to przez nie zaakceptowane. Taka postawa całkowitego stania z boku pozwala na towarzyszenie dziecku w tym, co robi, jako obserwator. Nierzadko daje też szansę na jakąkolwiek wiedzę o tym, co robi ono w internecie. Jeżeli będziemy natrętni i choć raz złamiemy te zasady, szybko znajdziemy się na liście osób, którym nie udostępnia się niczego, albo nawet zostaniemy usunięci z grona znajomych...

Joanna Górnisiewicz
 

Ocena: z 5. Ocen:

Ten tekst nie ma jeszcze oceny. Dodaj swoją!

Czy ta strona może się przydać komuś z Twoich znajomych? Poleć ją: