Błędne koło rodzicielskiego poczucia winy

Błędne koło rodzicielskiego poczucia winy

Współczesnym rodzicom nie jest łatwo, często żyją w nieustannym poczuciu winy. Dlaczego? Najważniejsza przyczyna jest taka, że mają w stosunku do siebie – jako rodziców - mnóstwo oczekiwań i nie potrafią im sprostać:


-    trzeba mieć jak najlepsze wykształcenie,

-    trzeba mieć jak najlepszą pracę, a jak nie, to nieustannie szukać lepszej,

-    trzeba kochać swoją pracę i się w niej spełniać,

reklama

-    trzeba dużo zarabiać, żeby mieć na wszystko, co dziecku potrzebne,

-    trzeba doskonale prowadzić dom (zawsze posprzątane, uprasowane, ubrania rozłożone w szafkach, ugotowane, a na stole świeże, pachnące ciasto),

-    dzieci muszą mieć mnóstwo zajęć rozwijających ich potencjał, więc: języki, gra na pianinie, tenis, basen, zajęcia plastyczne – na te wszystkie zajęcia trzeba dzieci zawieźć, a potem przywieźć, do tego dochodzi przedszkole, szkoła, wizyty u lekarza, ale i u kolegów,

-    trzeba dbać o siebie samego, więc nawet jeśli nie ma czasu i ochoty, koniecznie trzeba iść poćwiczyć czy spotkać się z przyjaciółmi, żeby nikt nie powiedział, że „przy tych dzieciach zapominacie o świecie”,

-    trzeba robić z dzieckiem różne modne rzeczy: wspólna joga, kino, teatr, warsztaty,

reklama

-    trzeba być rodzicem świadomym, który kształci swoje rodzicielskie umiejętności (jeśli nie na specjalnych kursach, to chociaż czytając odpowiednie książki),

-    trzeba być w swoim rodzicielstwie szczęśliwym...

...a jak nie udaje się tego (i pewnie jeszcze kilku innych rzeczy) zrobić, wtedy pojawia się poczucie winy. Bo okazuje się, że w tym wszystkim brakuje czasu (a nierzadko i chęci) na zwyczajne pobycie z dzieckiem. Kiedy rodzic chwilę się nad tym zastanowi, pojawia się nieprzyjemne uczucie „coś jest w tym wszystkim nie tak”. Jednak pomimo najlepszych chęci, próby poradzenia sobie z poczuciem winy, mogą być destrukcyjne dla relacji z dzieckiem.

Gwiazdka z nieba

Wielu rodziców mając poczucie winy próbuje swój brak czasu dziecku wynagrodzić. Niby nic w tym złego, w końcu zadośćuczynienie to najlepsza forma naprawy takich czy innych krzywd, jednak sposób w jaki się do tego zabierają, czasami bywa niezbyt dobry. Takimi błędami jest brak stawiania granic i jakichkolwiek wymagań oraz obdarowywanie dzieci zbyt dużą ilością rzeczy, jakby płacenie dziecku zabawkami w zamian za swoją obecność, dawanie przysłowiowej „gwiazdki z nieba”.

Dzieci potrzebują granic

Wyobraź sobie, że wjeżdżasz samochodem do wielkiego miasta, w którym panują jakieś, nieznane ci, zasady ruchu drogowego. Uważnie się przyglądasz i próbujesz je zrozumieć, aż w końcu odkrywasz, że tych zasad nie ma! Każdy jeździ jak chce i zupełnie nie wiadomo, jak to działa. Albo jeszcze gorzej, wreszcie pojmujesz, czym się kierować, a kiedy zbierasz się na odwagę i wjeżdżasz na ruchliwe skrzyżowanie, okazuje się, że zasady się właśnie zmieniły. Co za stres!

reklama

Podobnie czuje się dziecko. Potrzebuje ono wyraźnych wskazówek, jak ma postępować i zachowywać się w określonych sytuacjach. Rodzice są dla niego przewodnikami, niezawodnie wskazującymi mu drogę. Dziecko nie znające granic, to dziecko żyjące w chaosie, jego poczucie bezpieczeństwa jest zachwiane. Nie wie, co myśleć, kiedy w jednym miejscu (np. przedszkolu i szkole, u babci czy opiekunki) panują pewne zasady, a w domu ich nie ma. Jeszcze gorzej jest, gdy te zasady ciągle się zmieniają, w zależności od humoru i stopnia zmęczenia rodziców. Wówczas dziecko nieustannie sprawdza, co mu wolno, a czego nie, bo jeśli rodzice nie potrafią wskazać granic, dziecko musi samo sprawdzić, gdzie one przebiegają.  

Błędne koło

Rodzice mający poczucie winy tych granic nie wskazują, bo żal im, że cały dzień dziecka nie widzieli, więc pozwalają na (przykładowo): przesunięcie godziny udania się do łóżka, zjedzenie czekolady na kolację i obejrzenie dodatkowej bajki. Efekt tego jest taki, że następnego wieczora dziecko musi sprawdzić: czy teraz też tak będzie? Dlatego domaga się tego samego i to otrzymuje, a wówczas domaga się więcej, bo jeśli granicy nie ma, to gdzie jest? Trzeba to ustalić! Jego „nieznośne” zachowanie budzi w rodzicach jeszcze większe poczucie winy, bo zarzucają sobie, że to dlatego, że dziecku nie poświęcają wystarczającej ilości czasu, więc ostatecznie zgadzają się na wszystko... W którymś momencie dziecięca próba przejęcia kontroli nad rodzinnym życiem osiąga poziom krytyczny. Zanim do tego dojdzie, warto zastanowić się, czy jesteśmy dla naszych dzieci dobrymi przewodnikami i co zrobić, żeby tak było.

Joanna Górnisiewicz

Ocena: z 5. Ocen:

Ten tekst nie ma jeszcze oceny. Dodaj swoją!

Czy ta strona może się przydać komuś z Twoich znajomych? Poleć ją: