Rodzicielstwo to podróż do własnej przeszłości. Jak nasze doświadczenia wpływają na nasze dzieci

Rodzicielstwo to podróż do własnej przeszłości. Jak nasze doświadczenia wpływają na nasze dzieci

„Chcę koparkę!" – krzyknęło dziecko przy kasie. A ona nagle zalała się łzami. Nie wiedziała, dlaczego. Ale ciało wiedziało. Pamiętało wszystkie razy, gdy czegoś chciała – i nie mogła. Więc przestała chcieć. I przestała czuć. To historia, która może być o wielu z nas.


Gdy dziecko przestaje chcieć – neurobiologiczne podstawy traumy rozwojowej
 

W psychologii rozwojowej wiemy, że małe dziecko uczy się siebie poprzez relację z opiekunem. To w kontakcie z dorosłym dowiaduje się, czy jego potrzeby mają znaczenie. Czy pragnienia są czymś, co można wyrazić. Czy ktoś je usłyszy i odpowie z czułością.

Psychiatra Daniel Siegel tłumaczy, że mózg dziecka jest jak dom w budowie – a relacje z opiekunami to jego fundamenty. Kiedy dziecko wyraża potrzebę, jego układ nerwowy oczekuje odpowiedzi, która potwierdzi bezpieczeństwo i jego wartość. Gdy tej odpowiedzi nie ma – lub jest odrzucająca – mózg dziecka adaptuje się do stanu permanentnej gotowości obronnej.

Kiedy dziecko płacze i woła: „Chcę na rączki!" – nie chodzi tylko o noszenie. Chodzi o potrzebę bycia widzianym, ważnym, utulonym. To prośba o regulację emocjonalną – dziecko mówi: „Jestem przytłoczone, potrzebuję twojej pomocy, żeby się uspokoić".
 
Kiedy słyszy odpowiedź: „Nie teraz", „Nie przeszkadzaj", „Zajmij się sobą" – raz, drugi, dziesiąty – zaczyna przystosowywać się do świata, w którym jego potrzeby są za duże, niewygodne, zbędne. Czuje się nieadekwatne, dziwne, niezrozumiane, niechciane.

Uczy się, że jego emocje nie są ważny, że nikt nie pomoże mu się wyregulować. W rezultacie musi samo sobie radzić z przytłaczającymi uczuciami – i często jedynym sposobem, z którego korzysta, jest ich tłumienie.

I robi coś, co może z zewnątrz wyglądać, jak pożądane zachowanie, czyli dziecko staje się „grzeczne”. Już nie przychodzi, nie prosi, tylko zamyka się. Zaczyna wierzyć, że bezpieczniej jest niczego nie chcieć i nie oczekiwać, niż chcieć i nie dostać. To nie jest świadoma decyzja – to reakcja młodego mózgu, który próbuje chronić się przed kolejnymi rozczarowaniami.

Mechanizm obronny, który staje się więzieniem

 
Z takich dzieci często wyrastają „rozsądne" nastolatki, potem w „praktyczne" dorosłe kobiety i mężczyźni, którzy nie proszą, nie oczekują, nie płaczą. Często są to ludzie, których inni opisują jako „niekłopotliwych", „samodzielnych", „silnych". Jednak za tą pozorną siłą kryje się zranienie.

Aleksytymia – tak psychologowie nazywają trudność w rozpoznawaniu i nazywaniu własnych emocji. Wielu dorosłych, którzy jako dzieci doświadczyli odrzucenia emocjonalnego rozwija ten mechanizm obronny. Nie potrafią odpowiedzieć na pytanie: „Co czujesz?" czy „Czego potrzebujesz?", bo przez lata uczyli się, że te pytania są bez sensu.

Ale też jest druga strona. Często takie osoby – nie czują radości, nie wiedzą, co ich cieszy, nie potrafią wybrać czegoś „dla siebie". Czasem są „spełnieni" z zewnątrz – mają pracę, rodzinę, dom – ale wewnętrznie odczuwają pustkę.  


Dr Bessel van der Kolk, psychiatra, tłumaczy, że trauma rozwojowa „żyje" w ciele. Gdy dziecko systematycznie doświadcza odrzucenia swoich potrzeb, jego układ nerwowy przystosowuje się do stanu permanentnego stresu.

Układ współczulny (odpowiedzialny za reakcję „walcz lub uciekaj") staje się nadaktywny, a układ przywspółczulny (odpowiedzialny za spokój i regenerację) zostaje zaburzony. W praktyce oznacza to, że takie osoby mogą czuć się nieustannie „na skraju", nawet gdy nic złego się nie dzieje. Czują zmęczenie, apatię, czasem depresję. Mówią: „wszystko mi jedno", „nie mam potrzeb", „nie jestem ważna". Jednak to nie spokój – to wyuczone wycofanie emocjonalne, nazywane – reakcją zamrożenia. Gdy jesteśmy dorośli – i niesiemy w sobie dziecko, które przestało chcieć

Możemy być dziś odpowiedzialnymi rodzicami, pracownikami, partnerami, ale jeśli nasze własne potrzeby były kiedyś systematycznie pomijane, wciąż możemy nosić w sobie wewnętrzne dziecko, które przestało “chcieć”,  żeby uchronić się przed bólem.  

Koncepcja „wewnętrznego dziecka” ma swoje uzasadnienie w neurobiologii. Wspomnienia i emocje z wczesnych lat życia są zapisane  w strukturach odpowiedzialnych za przetwarzanie emocjonalne. Te „zapiski" mogą być aktywowane przez różne bodźce w dorosłym życiu, wywołując reakcje, które wydają się nieproporcjonalne do sytuacji, np:.  podczas rozmowy z własnym dzieckiem.

Reakcje te mogą objawiać się jako:

Somatyczne: nagłe napięcie mięśni, ściskanie w gardle, uczucie pustki w brzuchu, zmęczenie bez powodu.
Emocjonalne: nieuzasadniony smutek, złość na siebie za „słabość", poczucie winy za posiadanie potrzeb.
Behawioralne: automatyczne „nie, dziękuję" na propozycje, trudność w przyjmowaniu pomocy, nadmierna troska o innych kosztem siebie. 

Niektórzy z nas nauczyli się tłumić pragnienia tak skutecznie, że nie wiedzą już, czego chcą.

reklama

Jak nasze trudne doświadczenia z dzieciństwa wpływają na to, jak wychowujemy własne dzieci


Dorośli z historią niezaspokojonych potrzeb mogą – często nieświadomie – powielać schematy wobec własnych dzieci. Nie dlatego, że są źli, ale dlatego, że nikt ich nie nauczył, jak wygląda zdrowe odpowiadanie na potrzeby.

Rodzice, którzy sami doświadczyli wczesnego odrzucenia, mogą mieć trudności z tolerowaniem silnych emocji swoich dzieci, bo te emocje aktywują ich własne, nieprzetworzone wspomnienia.


Mogą mieć trudność z tolerowaniem dziecięcych emocji: „Nie przesadzaj", „Nie marudź", „Nie bądź roszczeniowy". Bo przecież sami musieli „nie chcieć" – więc widząc dziecko, które chce, budzi się w nich ból lub lęk. 

Dr Gabor Maté podkreśla, że gdy rodzic czuje się przytłoczony emocjami dziecka, to często dlatego, że jego własne emocje z dzieciństwa nigdy nie zostały „dopuszczone do głosu". Dziecko płacze – a w rodzicu budzi się tamtej małej dziewczynki lub chłopca, który też potrzebował pocieszenia, ale go nie dostał.


Dobra wiadomość? To się da zmienić. Naprawdę.

Choć nosimy w sobie rany z dzieciństwa, nasz mózg przez całe życie potrafi się zmieniać i uczyć nowych rzeczy. To właśnie nazywa się neuroplastyczność – mózg może tworzyć nowe ścieżki i reakcje. Nawet jeśli nie mieliśmy dobrych wzorców jako dzieci, możemy je zbudować jako dorośli.

Dzieci często są dla nas lustrem – pokazują nam nasze zranienia, ale też są szansą, by to naprawić. Dr Dan Siegel nazywa to „wypracowanym bezpieczeństwem” – to znaczy, że nawet jeśli nie dostaliśmy w dzieciństwie miłości, bezpieczeństwa czy wsparcia, możemy je stworzyć teraz, przez świadomą pracę nad sobą.

Jak zacząć uzdrawiać siebie – krok po kroku
 
Krok 1: Zauważ, co się z tobą dzieje
Zacznij przyglądać się swoim reakcjom. Kiedy zamykasz się w sobie? Kiedy milkniesz albo złościsz się bez wyraźnego powodu? Co czujesz, gdy ktoś pyta: „Czego potrzebujesz?” – czy robi ci się wtedy nieswojo, pusto albo chce ci się uciec?
 
Krok 2: Zamiast się osądzać – zaciekaw się sobą
Nie mów do siebie: „Znowu zawaliłam” czy „Jestem beznadziejna”. Zamiast tego spróbuj zapytać z czułością: „Która część mnie się teraz boi?”, „Czy to głos tej małej dziewczynki, której nikt nie słuchał?”
 
Krok 3: Słuchaj swojego ciała
Ciało pamięta to, co przeżyliśmy – nawet jeśli głowa zapomniała. Dlatego warto uczyć się zauważać napięcia, duszności, drżenie albo ucisk w brzuchu. Pomaga w tym np. spokojny ruch (jak joga), ćwiczenia oddechowe albo praca z terapeutą, który wie, jak ciało przechowuje emocje.

Krok 4: Poszukaj pomocy
Praca z niezaspokojonymi potrzebami z dzieciństwa to często zbyt duże wyzwanie, by radzić sobie z nim samotnie. Specjalista może pomóc w bezpiecznym odkrywaniu i przetwarzaniu trudnych emocji. Nie ma w tym nic wstydliwego – to dowód odwagi i troski o siebie i swoje dzieci. Terapeuta może być tym dorosłym, który w końcu usłyszy twoje wewnętrzne dziecko i odpowie: "Widzę cię. Twoje potrzeby są ważne. Nie jesteś sama."
 
Jeśli chcesz wychować dziecko, które wierzy, że jego potrzeby są ważne – zacznij od siebie. To nie znaczy, że musisz być „idealnym" rodzicem. Znaczy to, że możesz być świadomym rodzicem. Ucz się od swojego dziecka, jak mówić: „Chcę!", „Potrzebuję!", „Lubię to!". Przytulaj swoje wewnętrzne dziecko, kiedy się boi albo płacze.

Pokaż mu, że teraz ma obok siebie kogoś, kto nie powie: „Nie teraz", tylko: „Słyszę cię. Już idę. Przytulę". A gdy nie dasz rady – bo jesteś człowiekiem, nie maszyną – to też w porządku. Wystarczy, że później powiesz: „Przepraszam, byłam zmęczona, ale ty jesteś ważna/y. Opowiedz mi, co czujesz".

Pamiętaj: nie jesteś odpowiedzialna/y za to, co ci zrobiono jako dziecku. Natomiast jesteś odpowiedzialna/y za to, co zrobisz z tym teraz jako dorosły. Życie, w którym wolno chcieć, to prawo każdego człowieka. Także twoje. 


Źródła i dalsza lektura
1. Siegel, Daniel J. & Bryson, Tina Payne (2013). Zintegrowany mózg - zintegrowane dziecko. 12 rewolucyjnych strategii kształtujących umysł twojego dziecka. Wydawnictwo Znak.
2. Van der Kolk, Bessel A. (2015). Strach ucieleśniony. Mózg, umysł i ciało w terapii traumy. Wydawnictwo Czarna Owca.
3. Maté, Gabor & Maté, Daniel (2022). Mit normalności. Trauma, choroba i zdrowienie w toksycznej kulturze. Wydawnictwo Czarna Owca.

 
 

Czy ta strona może się przydać komuś z Twoich znajomych? Poleć ją: