Jest miejsce, w którym nie zostaniesz sama – o opiece, która zaczyna się od słuchania

„Proszę zobaczyć, jaka śliczna stópka. Pięć paluszków. Jakie to jest słodkie, prawda?” – te słowa, wypowiedziane przez koordynatorkę hospicjum perinatalnego Fundacji Gajusz, często są pierwszymi, które rodzice słyszą, gdy trzymają w ramionach maleństwo.
Kiedy pojawia się diagnoza – wada letalna, nieuleczalna, odbierająca nadzieję na wspólne życie – wszystko się zatrzymuje.
Wtedy ważne jest znalezienie przystani, takiej jak Fundacja Gajusz. To nie jest miejsce, które leczy. To jest miejsce, które towarzyszy – krok po kroku – w jednej z najtrudniejszych dróg, jakie może przejść człowiek.
Hospicjum perinatalne Fundacji Gajusz powstało po to, by być obok. Żeby rodzice, którzy usłyszeli trudną do wyobrażenia diagnozę, nie zostali z tą wiadomością sami. Żeby ktoś im wyjaśnił, co oznacza wada. Jak będzie wyglądał poród. Co się może wydarzyć. Żeby nie musieli się domyślać, co zrobić z bólem, z lękiem, z ciszą, która przychodzi po tych kilku, kilkunastu minutach życia ich dziecka.
Ale to także miejsce, w którym miłość ma czas wybrzmieć.

„Dziękuję Ci Boże za ten cud. Spełniły się moje modlitwy. Mieszko był ze mną. Poznałam go, a on poznał mnie. Zobaczyła go moja najbliższa rodzina. Został ochrzczony. Rodzice chrzestni trzymali go na rękach, tulili. Dziadkowie gładzili małe rączki. Ja ucałowałam go i pożegnałam. Jestem dumna, że miałam takiego synka. Nigdy nie dokonałabym innego wyboru. Nie zrezygnowałabym z ciebie, syneczku. Kocham cię.”
Rodziny, które trafiają do Fundacji, mają wybór. Mogą spotkać się z lekarzem. Mogą porozmawiać z psychologiem. Mogą zaplanować chrzest, jeśli chcą. Mogą zdecydować się na sesję fotograficzną albo poprosić o pamiątkowe odciski rączek i stópek. Każda decyzja należy do nich. I każda jest przyjęta z szacunkiem. Z uważnością. Z delikatnością.
Bo w Fundacji najważniejsze jest to, czego potrzebuje rodzina. A nie to, co powinno się wydarzyć według kogokolwiek innego.
„Proszę pani, jesteśmy ateistami, nie wierzymy w życie wieczne. Dlatego tak ważne jest dla nas, by nasze dziecko się urodziło, byśmy mogli się przywitać i pożegnać. To będzie nasze jedyne spotkanie.”
To jedno spotkanie – dla niektórych zaledwie kilkuminutowe – może stać się najważniejszym w życiu. Dlatego tak ważne jest, żeby odbyło się w odpowiednich warunkach. W pokoju pożegnań, gdzie jest spokój. Ciepło. Intymność. Czas. Gdzie nie słychać płaczu zdrowych noworodków. Gdzie każda minuta może mieć znaczenie.

Fundacja Gajusz działa w Łodzi, ale hospicja perinatalne istnieją w całej Polsce. I naprawdę wystarczy jeden telefon, by usłyszeć: Nie jesteś sama. Pomożemy.
📞 722 003 003
W Fundacji nikt nie będzie cię oceniał. Nie będzie pytać o przekonania, o decyzje, o wiarę. Nie jesteś tam po to, żeby się tłumaczyć. Jesteś tam po to, by być z dzieckiem tak, jak tego potrzebujesz.
Bo czasem miłość to właśnie obecność. Czasem to przytulenie. Czasem – danie imienia. Czasem – oddech, który się zapamiętuje na całe życie.
„Niech pani powie wszystkim matkom, które tak jak ja boją się urodzić śmiertelnie chore dziecko, że miłość będzie silniejsza niż strach.”
Bywa, że rodziny czują się zagubione. Nierozumiane. Samotne. Nieraz to nie tylko diagnoza boli, ale i brak słów, które powinny paść wcześniej. Zamiast empatii – cisza. Zamiast troski – niezręczność.
„Czegoś takiego to nie chciałaby Pani zobaczyć po drugiej stronie ulicy.” - powiedział lekarz jednej z mam.
Nie tak powinno wyglądać pierwsze zetknięcie się z dramatem. Dlatego Fundacja szkoli personel. Rozmawia z lekarzami, z położnymi. Dba o to, by kobieta w porodzie, nawet tym najtrudniejszym, czuła się widziana. Czuła się otoczona troską.
Bo naprawdę – można inaczej. Można ze spokojem przygotować się na to, co ma nadejść. Można mieć plan. Można mieć obok siebie kogoś, kto nie boi się ani łez, ani ciszy. Kto wie, kiedy być, a kiedy się wycofać. Kto ma doświadczenie, serce i zespół ludzi, którzy są po to, by koić.
„Marysia urodziła się w zimny styczniowy poranek, do końca wierzyłam w pomyłkę lekarzy. Kiedy zobaczyłam ją po raz pierwszy, wiedziałam... Czułam złość, że ciągle się mylą, popełniają błędy, dlaczego nie tym razem? Nie pytałam "jak długo?", bo może też wiedzą? Byliśmy z naszą Marylką, Marysią, Marianką przez 19 dni, czuwaliśmy na zmianę, nosiliśmy, tuliliśmy – żeby ani przez godzinę nie poczuła się samotna. Wiedzieliśmy, że będzie z nami tylko przez chwilę – bezcenną, chociaż tak bolesną. 26 maja, prawie cztery i pół miesiąca po śmierci Marianki zrozumiałam, że już na zawsze jestem mamą...”
Miłość do dziecka nie kończy się, gdy ono umiera. Ona trwa. I zmienia świat wokół.
Dlatego hospicjum perinatalne to więcej niż miejsce. To relacja. To spotkanie. To obecność. To uważność na to, co najbardziej boli – ale i na to, co może dawać siłę.
Jeśli więc jesteś – albo ktoś bliski ci jest – w ciąży, w której pojawił się lęk o życie dziecka, jeśli usłyszeliście diagnozę, która nie daje nadziei – nie czekaj. Hospicjum perinatalne jest właśnie dla takich chwil. W całej Polsce. Lista placówek znajduje się na stronie: www.gajusz.org.pl
I pamiętaj o zdaniu, które powinno być wypowiedziane zawsze:
„Nie jesteś sama.”