Wakacje z roczniakiem? Nasze nauczyły mnie jednego

Wakacje z roczniakiem? Nasze nauczyły mnie jednego

Kiedy postanowiliśmy się wybrać z naszym rocznym synkiem na wakacje do ciepłych krajów  - znajomi i rodzina malowali przed nami straszliwe wizje. Nie ulegliśmy, chociaż częściowo mieli rację.

No więc, jak to wszystko wyglądało z naszej perspektywy?

Korzystając z dobrych rad postanawiasz dać dziecku się wybiegać, więc twój syn zwiedza wszystkie zakątki lotniska. To ma ci zagwarantować spokój i luz w samolocie. Skąd masz wiedzieć, że dziecko okaże się fanem latania i rozmów ze współtowarzyszami podróży? W efekcie osiem godzin zabawiasz dziecko na przemian ze współpasażerami, którym szczęśliwie nie przeszkadza, że młody człowiek ciągle robi im – Akuku!

Przewijanie wierzgającego roczniaka w toalecie samolotu jest jakimś horrorem, zwłaszcza, kiedy z przerażeniem sobie uświadamiasz, że zawartość pieluchy kończy się na wysokości łopatek delikwenta. Jakby tego było mało zaczynają się turbulencje i stewardesa prosi żebyście natychmiast wrócili na miejsce. Pomimo wizji deportacji postanawiasz dokończyć dzieło, które polega na wyrzuceniu bodziaka, założeniu maluchowi pieluszki i  owinięciu go w T-shirt męża. W rezultacie mąż wzbudza sensację goła klatę, dziecko jest szczęśliwe, a ty spocona jak mysz.

Trzy godziny przed lądowaniem masz tak dosyć atrakcji, że postanawiasz dziecku zaaplikować środek na wyciszenie przepisany przez lekarza. Potem żałujesz, że nie zaaplikowałaś sobie. Dziecko zasypia podczas lądowania i musisz je targać przez lotnisko, bo wózek został w domu, a nie zdążyłaś jeszcze kupić lekkiej spacerówki.

Wreszcie czeka was pierwsze wyjście na plażę. Obładowani w leżaki, parasol, plecak, dziecię i mnóstwo mniejszych acz ważnych pakunków docieracie na miejsce. Z politowaniem myślisz o wszystkich, którzy leżą nad samą wodą, bo przecież można przejść te 10 m. Prawda? Rozkładasz dobytek, smarujesz malucha kremem i zdejmujesz mu sandałki.  W 3 sekundy później siedzi na leżaku i nie chce się ruszać. Plus. Masz pewność, że daleko nie odejdzie. Minus, że pozostałe pół dnia trasę do oceanu pokonujesz biegiem i w podskokach niosąc dziecię na rękach.

Cały czas uważasz żeby chronić skórę dziecka przed poparzeniem i co 2 godziny smarujecie je kremem z filtrami. Oczywiście zapominasz o sobie, więc kilka godzin później za karę, co godzinę robisz sobie kojące okłady.

Wieczorem okazuje się, że piasek potrafi się dostać się w miejsca i zakamarki, które wydają się niedostępne. Jedyne, co cię trochę pociesza, że masz synka, a nie córeczkę.

Okularki i czapeczka wyglądają na roczniaku przesłodko przez całe pól minuty. Po tym czasie są ściągane, zrzucane i wyrzucane. Przez cały wyjazd prowadzicie pewnego rodzaju grę. Dziecko wygrywa. 2 tygodnie = 2 zgubione czapeczki i jeden niekapek

Przeżywasz traumę, kiedy przebudziwszy się w nocy nie zastajesz synka w łóżeczku przysuniętym do twojego łóżka. Szczęśliwie, po przeraźliwie długiej chwili odnajdujesz go śpiącego na podłodze. Ewidentnie postanowił dostać się do was, ale po drodze zasnął. Wersja, którą odrzucasz, to że wypadł z łóżeczka na głowę i stracił przytomność. Do rana śpicie we trójkę tuląc się do siebie.

Rano przyłapujesz dziecko, które twoją szminką właśnie rysuje coś pięknego na ścianie w pokoju hotelowym. Na szczęście ścianę udaje ci się domyć pomimo widocznego braku entuzjazmu, a wręcz potwornego oburzenia, które możesz nie tylko zobaczyć, ale przede wszystkim usłyszeć  z ust małego artysty. Żałujesz, że wzięłaś ze sobą najlepszą szminkę.

reklama

Więc jeśli się zastanawiasz, czy warto jechać z takim małym człowiekiem w świat powiem ci jedno: Jedź!

Bo:
Wspomnienia, jak zareagował pierwszy raz na widok oceanu i tą ogromną radość, kiedy taplał się w wodzie. Pierwsze babki i odciski jego małych stópek na piasku. To, że stał się ulubieńcem mnóstwa ludzi - i gości i obsługi hotelowej.  Jego beztroska, radość, spontaniczność, która nam się udzieliła z dala od domu i codziennych obowiązków. To wszystko było warte zmęczenia, kilku godzin w samolocie i słuchania przestróg naszych bliskich.

Sprawdź, jakie będą wasze wrażenia.

Czy ta strona może się przydać komuś z Twoich znajomych? Poleć ją: