Ssanie kciuka – problem czy nie?
Kciuk to niezastąpiony uspokajacz wielu dzieci. Czasem zastępuje go inny palec, ale kciuk ma taki kształt i położenie, że idealnie wręcz pasuje do dziecięcej buzi.
Dlaczego właśnie kciuk?
Są dzieci, które ssą kciuk jeszcze przed narodzeniem i potem z łatwością ponownie go odnajdują, u innych maluchów taki nawyk pojawia się (jeśli w ogóle) około trzeciego-czwartego miesiąca życia (czasem nawet wcześniej – pod koniec pierwszego miesiąca). Wynika to z tego, że dzieci to małe ssaki i kiedy kończą posiłek, kontynuują wcześniejszą czynność, która działa na nie uspokajająco i jest tak przyjemna, ale zamiast piersi czy butelki używa tego, co jest pod ręką. Maluch odkrywa, że sam potrafi się ukoić. Podawany wówczas smoczek-uspokajacz może kciuk zastąpić, ale nie u wszystkich dzieci – niektóre zdecydowanie preferują ciepły i niezawodny, nigdy się nie gubiący, zawsze obecny paluszek. Ssanie palców to także podwójna stymulacja: silnie unerwionej jamy ustnej oraz palców, które także są bardzo wrażliwe na dotyk. Umiejętność samouspokojenia się jest bardzo ważna, świadczy też o tym, że układ nerwowy dziecka zaczyna coraz bardziej dojrzewać.
„Moje dziecko ssie kciuk” – czego jeszcze możesz się spodziewać?
Nawyk ten w kolejnych latach życia dziecka nasila się i słabnie: dzieci, które zaczynają raczkować, nie tak chętnie ładują palce do buzi, ale kiedy już zaczną sprawnie się przemieszczać, zainteresowanie ssaniem powraca, osiągając szczyt w okolicy 18 miesiąca. W wieku 2 lat dzieci znowu tracą zainteresowanie tą czynnością. Mniej więcej w tym okresie można zaobserwować związek ssania z głodem, zmęczeniem czy rozdrażnieniem, dzięki czemu można w pewnym stopniu zapobiegać temu, dbając o dobre samopoczucie dzieci i odpowiednio wcześnie uprzedzając sytuacje potencjalnie stresujące. Dzieci trzyletnie łączą ssanie palca z dodatkowym przedmiotem, który muszą trzymać w ręce – tylko wtedy przynosi im to pociechę.
Między czwartym a piątym rokiem życia zainteresowanie czynnością ssania ogranicza się do usypiania i często samoistnie zanika. Wielu rodziców podejmuje walkę ze zwyczajem w momentach nasilenia, ale ich działania właśnie w tych okresach są szczególnie skazane na niepowodzenie. Wiedząc, że nawyk ten ma swoje „wzloty i upadki” można próbować zmagać się z nim w chwilach, gdy nie jest on dla dziecka tak bardzo istotny. Tylko czy w ogóle warto?
W obronie kciuka
reklama
Właściwie dlaczego rodzice z takim zawzięciem walczą z tym nawykiem? Dziecko z palcem w buzi jawi nam się jako obraz zaniedbania, zdarza się też usłyszeć „użalanie” nad tym biednym dzieckiem, które na pewno jest głodne, chciałoby cycusia albo smoczka i na nic tłumaczenia, że dziecko właśnie pojadło. Kolejną przyczyną jest fakt, że nadmiernie wymoczony palec może dostać wysypki, plam, czy nawet stanów zapalnych. Największe obawy budzi jednak przekonanie, że dziecko zniekształci szczękę, zęby będą mu rosły krzywo lub będzie miało wadę wymowy. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że jeżeli dziecko ma prawidłowo ukształtowaną szczękę, to palec w buzi mu nie zaszkodzi. Ryzyko dotyczy jedynie tej grupy dzieci, które mają jakąś deformację – u nich wada może się pogłębić, ale u zdrowych dzieci zmiany samoczynnie nie powstaną.
Co można zrobić, a czego robić się nie powinno
Jeżeli dziecko przesadnie skupia się tylko na palcu, być może rzeczywiście jest to powód do obaw, ale jeżeli maluszek nawiązuje kontakt wzrokowy, reaguje na nasz widok i interesuje się światem, to nie należy do tego przywiązywać zbyt wielkiej wagi. Jest to jedna z tych rzeczy, które miną samoczynnie, a zbyt wielkie zainteresowanie może przynieść skutek odwrotny do zamierzonego. Wiele wskazuje na to, że bez względu na podjęte kroki, czas kiedy kciuk wędruje do buzi dziecka trwa mniej więcej tyle samo. Można więc ze spokojem powstrzymać się od wszelkich drastycznych kroków, typu smarowanie pieprzem, czymś gorzkim, bandażowanie czy wręcz zaszywanie rękawów piżamy. Oczywiście wszystko to nie oznacza, że rodzice nie mogą nic dla dziecka w tej kwestii zrobić. Mogą i to całkiem sporo, jednak nie walcząc, lecz poświęcając dziecku więcej czasu. Dbając o to, żeby się nie nudziło, nie czuło opuszczone czy samotne. Kiedy ssanie jest sposobem na głód i zmęczenie, można zaproponować przekąskę lub zmienić porę drzemki, aby maluch nie był przemęczony. Spokój dziecka i opanowanie rodziców to najlepszy sprzymierzeniec w pozbyciu się tego nawyku.
Joanna Górnisiewicz