Powstrzymać furię

Powstrzymać furię

Jestem matką pogodnych, aczkolwiek charakternych dzieci, które nierzadko używają mało cywilizowanych argumentów jak wrzask czy płacz, a wszystko po to, by mnie złamać i postawić na swoim. Daję sobie radę, jednym słowem nie jest najgorzej - omijają mnie takie atrakcje jak napady dziecięcej histerii, które to niezwykle podnoszą ciśnienie opiekuna i wzbudzają … niezdrową sensację. Ani w domu, ani w miejscach publicznych ataki furii nie uatrakcyjniały nam życia zbyt często.

Właściwie mam w pamięci dwie takie scenki – one jednak powodują, że doskonale wiem, jak smakuje histeria małego terrorysty. Mą dwulatkę opętało znienacka, w drodze pod prysznic. Nagle, ni z tego ni z owego, uświadomiła sobie, że nienawidzi wieczornej toalety. W mgnieniu oka nasza rozbawiona słodka kobietka zaczęła wrzeszczeć, wić się i płakać. „Nie, nie, nie” – krzyczała i kładła się na podłodze, wyrywała się niczym prowadzona na szafot. Udało nam się i ją umyć, i nie zwariować, choć łatwo nie było.

Z kolei niespełna dwuletni syn pewnego dnia, bez ostrzeżenia padł jak stał, na chodniku przed blokiem. Zaraz potem zaczął ćwiczyć koordynację ruchową, to wymachując kopytkami, to okładając piąstkami płyty chodnikowe. „Ta, ta, ta” – krzyczał łkając, bo koniecznie, ale to koniecznie chciał pojeździć na rowerze … nastoletniego sąsiada. Oj, długo jeszcze będę pamiętać to uczucie bezradności, wściekłości i chęć ucieczki gdzie pieprz rośnie. Dodatkowo stresowały mnie nachalne dobre rady sąsiadek i ich komentarze.

Próbowałam opanować sytuację zanim zajmą się nami zaalarmowane wrzaskiem dziecka służby mundurowe, ale nie pomagało nic: ani odwracanie uwagi, ani przytulanie, ani próba uspokojenia. Położyłam więc synka na trawnik, by nie zrobił sobie krzywdy. I pozostało mi tylko jedno – nie angażować się ani w scenę, ani w dyskusje z obserwatorkami. Skoncentrowałam się na kontemplowaniu uroków krajobrazu i czekałam, aż młody terrorysta ochłonie. Przeżyliśmy, ofiar nie było.

Z perspektywy człowieka dorosłego każde dziecko, które krzyczy, jęczy, wymusza coś na opiekunach – niezależnie od tego, jak często to robi i w jakim jest wieku, wrzucane jest do jednego wora opatrzonego napisem „dziecko niegrzeczne”. Jego rodzic zaś, niezależnie od tego jak bardzo by się starał i jak był świadomy swej odpowiedzialności – automatycznie otrzymuje plakietkę „rodzic niewydolny” lub co gorsza „ten wychowujący bezstresowo”.

Bardzo łatwo jest oceniać, trudniej zagłębić się w problem, by go zrozumieć. Tymczasem sprawa jest prosta: małe dziecko, które od dnia narodzin dostaje od świata wszystko, czego mu brak – w pewnym momencie musi zderzyć się z brutalną rzeczywistością. Oto z dnia na dzień okazuje się, ze są rzeczy, które znajdują się poza jego zasięgiem, że nie wszystko może dostać tu i teraz. Zanim jednak dziecko zrozumie reguły rządzące światem i się z nimi pogodzi, minie trochę czasu. Czasem proces ten przebiega bezboleśnie, a czasem pierwszy poważny krok ku socjalizacji to wielkie łzy, frustracja, złość, i prawdę mówiąc trudno się temu dziwić. Mały obywatel nie rozumie też, ba – on nawet nie wie, że nie wolno mu okazywać złości. W czym bowiem gniew czy żal są gorsze od radości? Wszak i psychologowie zgodnie twierdzą, że nie ma emocji złych, są tylko takie, które trudno kontrolować.

Tego, jak radzić sobie z tym uczuciami, malucha powinni nauczyć rodzice. To oni, zarówno swoimi słowami, jak i zachowaniem, muszą pokazać dziecku, że są inne sposoby wyrażania emocji niż krzyk, histeria czy płacz; że istnieją formy bardziej cywilizowane i bardziej … skuteczne. Jak to zrobić? Rozmawiać, tłumaczyć, zgłębiać - wiadomo, że inaczej będziemy mówić do dwulatka, inaczej wytłumaczymy pewne sprawy dziecku starszemu. Niezależnie jednak od wieku i używanych argumentów, niezwykle ważne jednak jest, by:

•    rodzice zawsze tworzyli wspólny front, wzajemnie się wspierali i nie podważali swoich kompetencji rodzicielskich przy dziecku
•    wytyczali dziecku jasne granice, ustalali zasady i byli konsekwentni
•    nie działali impulsywnie – nie powinno się krzyczeć na dzieci, nie wolno ich bić i poniżać; dziecko też zasługuje na szacunek
•    interesowali się dzieckiem, pomagali mu poznawać i oswajać świat
•    w przypadku agresywnych zachowań dociekali, jakie są przyczyny destrukcyjnego zachowania pociechy i w miarę możliwości wszystko tłumaczyli;
•    kiedy trzeba, byli wymagający i stanowczy - działali jednak spokojnie i rozsądnie
•    stosowali kary, ale pamiętali też o pochwałach, nagrodach, motywacji
•    dawali dziecku dobry przykład – w dzieciach bowiem zachowania rodziców odbijają się niczym w lustrach

Czasem napadu furii da się uniknąć:
•    dobrze znasz swoje dziecko – wiesz, jakie sytuacje stanowią szczególne zagrożenie dla waszego spokoju – jeśli maluch urządza sceny w sklepie, a ty musisz go tam ze sobą zabrać – uprzedź go, że kupujecie tylko to i to, nic więcej; krótko powiedz, jakie będą konsekwencje sprzeciwu, a jeśli uda ci się wrócić do domu bez stanu przedzawałowego – przyznaj dzielnemu smykowi jakąś nagrodę☺
•    czasem patrząc na dziecko, obserwując jego mimikę, zachowania, gesty widzisz, że za chwilę rozpęta się burza – często wystarczy zmiana otoczenia, zainteresowanie dzieciaczka czymś innym, zajęcie go czymś
•    dbaj o rytm dnia, przestrzegaj ustalonych pór posiłków i spania – dziecko głodne i niewyspane to tykająca bomba …
•    kiedy widzisz, że dziecko jest zniecierpliwione na przykład swą nieporadnością i zaczyna się wściekać, wykorzystaj tę sytuację i powiedz mu coś o świecie – że to normalne, że nawet mamie i tacie pewne rzeczy czasem się nie udają; że dzięki temu, że człowiek ciągle próbuje staje się coraz lepszy, ale i bardziej cierpliwy.
•    Bądź sprytna i unikaj sytuacji, które mogłyby stać się punktem zapalnym. I tak na przykład kiedy wychodzicie na dwór – zapytaj dziecko, jakie woli założyć buty – te czy te; to wytrąci mu z główki potencjalny argument: że nie założy ich w ogóle☺ Czasem warto schować głowę w piasek i na przykład ominąć ulubioną piaskownicę, jeśli nie mamy czasu na jej odwiedzenie. Można oczywiście twardo wyjść jej naprzeciw, a potem ujarzmiać rozszalałe dziecko tylko po to, by pokazać mu „kto w tym domu ustala zasady”; ostatecznie jednak może okazać się, że skóra nie warta jest wyprawki …

Jeśli jednak rozpętała się burza:
•    spróbuj odwrócić uwagę dziecka, zmienić otoczenie, nawiązać z nim kontakt
•    jeśli ci się to nie uda, nie pozostaje nic innego jak czekać, aż dziecko trochę ochłonie - tylko wtedy masz szansę na to, by do niego w ogóle dotrzeć; wtedy dopiero mów, spróbuj je wyciszyć i uspokoić; porozmawiaj;
•    myśl o tym, że dziecko nie robi tego złośliwie, ono po prostu nie umie jeszcze w inny sposób przekonać cię, żebyś mu ustąpiła; ono nie rozumie, że nie może mieć tego, co chce i tak demonstruje swój żal
•    nawet, jeśli pozornie nie zwracasz uwagi na scenę urządzaną przez małego terrorystę-histeryka, to nigdy nie spuszczaj go z oka; bądź przezorna i zadbaj, by w dzikim szale maluch nie zrobił sobie krzywdy
•    staraj się być opanowana i spokojna - używaj krótkich komunikatów, nie krzycz; jeśli do emocji dziecka dołożysz swoje napięcie, to nic dobrego z tego nie wyniknie; spróbuj się opanować, liczyć do stu albo, jeśli to koniecznie, nawet do tysiąca; wyłącz się, zostaw obok siebie zarówno wrzaski dziecka, jak i kąśliwe uwagi obserwatorów;
•    jeśli dziecko jest agresywne w stosunku do ciebie, pokaż mu, że nie akceptujesz takiego zachowania. Przytrzymaj jego ręce i patrząc w oczy, powiedz spokojnie, acz zdecydowanie, że : „Nie wolno bić, to mnie boli.
•    Na koniec przytul pogubionego malucha i wytłumacz, że nie zawsze można mieć to, co się chce. I że krzykiem niczego nie załatwi.

A po tym wszystkim, kiedy już dojdziesz do siebie, nie obwiniaj się, że coś przeoczyłaś, że się wychowawczo nie popisałaś – z wiekiem naprawdę bardzo wiele zachowań mija, dzieci łagodnieją, są bardziej poukładane i pogodzone z regułami świata. A ataki histerii, zaraz po tym jak czas osuszy nasze łzy i zetrze pot z czoła, cudnie wyglądają w naszych wspomnieniach i rodzinnych anegdotkach ☺ Pamiętaj też, że na zachowanie dziecka mają wpływ nie tylko twoje zabiegi wychowawcze, ale chemia, geny i cały wachlarz czynników, o których nawet nie myślimy na co dzień.


Monika Zalewska- Biełło

Ocena: z 5. Ocen:

Ten tekst nie ma jeszcze oceny. Dodaj swoją!

Czy ta strona może się przydać komuś z Twoich znajomych? Poleć ją: